Jungowska
kategoria „cienia” oznacza to miejsce w podświadomości, gdzie
kumulują się niezaspokojone popędy, złe skłonności i lęki.
„Dziwny pasażer” w reżyserii Andrzeja Ficowskiego (adaptacja
dramatu Tymoteusza Karpowicza) jest w tej sferze głęboko zanurzony.
Udział w spektaklu jest zatem dla widza prawdziwie mocnym
przeżyciem.
Tytułowy Pasażer (Krzysztof Kuliński) wsiada do
taksówki i wciąga Szofera (Krzysztof Boczkowski) w opowieść
o traumach swojej przeszłości. Niewykonane rozkazy, ucieczki,
utracone miłości – bohater sygnalizuje już na wstępie, że jego
podróż ma służyć przeżyciu wszystkiego raz jeszcze –
tym razem bez lęku. Szofer okaże się zatem nie tylko jego
powiernikiem, adresatem zwierzeń, ale i towarzyszem niedoli,
terapeutą.
Spektakl rozpoczyna się w półmroku – aktorzy
wydają się mało realni, żywioł indywidualności służy temu, co
ogólnoludzkie, uniwersalne. W miarę upływu czasu Szofer
wygłasza komendy: „światło!”, a ciemność staje się coraz
głębsza – by w końcu stać się nieprzeniknioną czernią, w
której przedstawienie zmienia się właściwie w słuchowisko.
Odcieleśnienie aktorów paradoksalnie sprawia, że
widz zyskuje większą świadomość własnego ciała, a w kompletnej
ciemności skazany jest na quasi-samotne „bycie” i konfrontację
z własnymi lękami. Ciemność budzi bowiem niepewność, niepokój,
pierwotny, zwierzęcy lęk, który można oswoić, wyłącznie
stawiając czoła swoim demonom.
Akcja dramatu to zaledwie kilka scen, w których
Pasażer powraca do miejsc przeszłości, by przeżyć na nowo i
zracjonalizować niegdyś przerażające wydarzenia. Niczym w
hellingerowskiej terapii ustawień nadaje Szoferowi i napotkanej po
drodze Studentce tożsamość osób niegdyś mu bliskich i każe
bohaterom odgrywać ich role („niech pan to powie!”). Zmaga się
z poczuciem osobistego „przepołowienia”, psychicznej ślepoty,
wkracza niejako coraz głębiej w sferę podświadomości, prowadzony
przez Szofera, który „niczego się nie boi”.
Psychoanalityczna interpretacja przedstawienia wydaje się
uprawniona, gdy siedzenie taksówki postrzegamy jako kozetkę w
gabinecie terapeuty. Szofer „animuje” zresztą kolejne etapy
podróży Pasażera – to on , stanowczym tonem, nakazuje
odtwarzać kolejne dźwięki (jak warkot samochodu, pisk hamulców
czy odgłosy bawiących się dzieci) wytyczające nowe ścieżki
pamięci i reguluje natężenie światła.
Osadzenie historii pośród ciemności sprawia, że
słowo nabiera szczególnej mocy. Znakomita, emocjonalna,
przekonująca gra Kulińskiego i Boczkowskiego powoduje, że z ich
postaciami łatwo się utożsamić, współuczestniczyć w
przeżywaniu. Ograniczenie scenografii do minimum osadza spektakl w
bezpośredniej bliskości rytuału, w którym słowo ma moc
sprawczą, kreuje rzeczywistość.
Przedstawienie, które jest pierwszą odsłoną
cyklu „Teatr w ciemnościach” gwarantuje silne – estetycznie i
psychicznie – wrażenia. Realizuje ową tajemniczą, lecz niezwykle
potrzebną misję teatru, która polega na ukazywaniu nam z
całym okrucieństwem, jacy jesteśmy i jacy moglibyśmy być. Po
obejrzeniu „Dziwnego pasażera” widz wychodzi do, dziwnie
odrealnionego, świata z resztkami mroku pod powiekami. I z
oczyszczającą świadomością oswojenia mroku w sobie samym.
zdj. www.wteatrw.pl
tekst pisany dla "Dziennika Teatralnego": www.dziennikteatralny.pl
Komentarze
Prześlij komentarz