Gdy
mowa o wielkich sprawach, nie potrzeba wielkich słów. „A
mano” hiszpańskiego Teatru El Patio w reżyserii Juliana
Saenz-Lopeza i Izaskun Fernandez to poetycka historia o życiu i
śmierci, o miłości i samotności, opowiedziana za pomocą dwóch
par rąk i kilku kawałków gliny.
Sceną teatralną staje się w spektaklu mały,
drewniany sekretarzyk, pełen tajemniczych zakamarków, z
których wyłaniają się dłonie i twarze ubranych na czarno
animatorów. Na rozkładanym blacie z pękatego pagórka
gliny lepione są przeróżne stworzenia, od płaczącego
niemowlęcia po puszystą kobietę o fantazyjnej fryzurze. Grudki
gliny osadzane są na dłoniach aktorów jako główki
postaci, a ruchy palców dają im życie. Początkowe akty
kreacji bliskie swobodnej zabawie stanowią wstęp do krótkiej,
lecz silnie nacechowanej emocjonalnie narracji o glinianej figurce
pędzącej żywot na wystawie antykwariatu.
Opowieść o chłopcu-figurynce przedstawiana jest już
na nasadzonej na sekretarzyk przeszklonej scenie pudełkowej,
imitującej sklepową witrynę. Nieco pokraczny ludzik rozpaczliwie
próbuje się wydostać z zamknięcia, niby szalony owad
obijając się o przednią szybę. Przestawia inne figurki wokół
siebie, odbywa niezwykły lot na porcelanowym łabędziu. Ustawione
po bokach bibeloty kolejno znikają ze sceny przy dźwięku
otwierania starodawnej kasy. Główny bohater wciąż pomijany
w wyborach klientów wydaje się skazany na samotność. Dane
mu będzie jednak doświadczyć cudu relacji z drugą postacią,
bardzo dziewczęcym niby-garnuszkiem. Wspólny taniec tych
dwojga i przejażdżka łodzią-filiżanką, w której za
wiosło służy łyżeczka to niezwykle piękne momenty spektaklu.
Za pomocą prostych środków, dzięki
niesamowitej kreatywności twórców, przedstawiono
bardzo uniwersalną historię o melancholii, tęsknocie i odrzuceniu.
Poczynania małego człowieczka nie tylko bawią, ale i budzą
współczucie i głębokie wzruszenie. Figura lalki stworzonej
na ludzkie podobieństwo pozwala widzowi skonfrontować się z własną
bezradnością, samotnością i potrzebą obecności drugiego
człowieka. Bohater spektaklu, tak przecież do nas podobny, przeżywa
swoje małe triumfy i upadki, autentycznie poruszając serce.
A we wzruszeniu tym brak jakiegokolwiek taniego
sentymentalizmu czy banału. „A mano” z wielką mądrością i
wrażliwością (które sprawiają, że na spektakl reagują
entuzjastycznie i dzieci, i dorośli) sięga do głębokich prawd o
życiu, wyczuwanych intuicyjnie, pozarozumowo. A że obok wspaniałej
opowieści twórcy pokazują nam galerię świetnie
skomponowanych obrazów, klimatyczną muzykę i subtelne
światło, spektaklu nie sposób nie zaliczyć do największych
odkryć 4. Przeglądu Nowego Teatru dla Dzieci. Hiszpańskie
przedstawienie dowodzi, że dobry i mądry przekaz do młodego widza
może się obyć bez formalnych fajerwerków – wystarczy
tylko (a może aż?) samo piękno animacji i świeży, odkrywczy
pomysł.
Komentarze
Prześlij komentarz