Miłoszewski powraca po latach, tym razem bez trupa i prokuratora Szackiego.
Powieścią „Jak zawsze” daje jednak dowód na to, że nie jest wyłącznie zdolnym
autorem kryminałów, ale po prostu świetnym i błyskotliwym prozaikiem. Książkę trudno
zaklasyfikować pod względem gatunkowym, osobiście zaryzykowałabym określenie romanso-political-science-retro-fiction,
jakkolwiek karkołomnie by to nie zabrzmiało.
Rzecz traktuje o Ludwiku i Grażynie, parze z pięćdziesięcioletnim stażem, która
w okrągłą rocznicę pierwszego seksu przenosi się w czasie i (we wciąż młodych
ciałach) ląduje w Warszawie la 60. Przeszłość okazuje się zupełnie inna niż ją zapamiętali:
trafiają do alternatywnej rzeczywistości, w której Polska zamiast tkwić w
okowach komunizmu, rozwija się prężnie w unii z Francją i Niemcami, a urząd prezydenta
sprawuje Eugeniusz Kwiatkowski. Przed bohaterami pojawia się szansa przeżycia
życia od nowa, zmierzenia się ze wszystkimi „co by było, gdyby” i podjęcia po raz
drugi ważkich decyzji – ale czy tych samych? Ludwik musi stawić czoła byłej
żonie, Grażyna wraca do przyjaciółek ze stancji. Razem i osobno mierzą się z
nową rzeczywistością i oswajają z inną wersją polskiej historii.
Wizja powojennych losów narodu jest arcyciekawa, spójna i historycznie prawdopodobna.
Zachodnie sympatie Polski ścierają się z dążeniami do zachowania słowiańskiej tożsamości,
co z kolei grozi polityką prorosyjską. Czy skończy się „jak zawsze”? I jaka w tym
całym ambarasie rola młodych i zdolnych Gierka i Jaruzelskiego?
Świetny portret historii osobistej dwojga ludzi na tle wielkiej Historii to
także pełna ironii i humoru opowieść o miłości w długoletnim związku, w którym „czasem
było ekstra, a czasem do dupy”. Rzeczywistość oglądamy oczyma dwójki bohaterów –
co ciekawe, narracja pierwszoosobowa zarezerwowana jest dla rozdziałów, których
„opowiadaczką” jest Grażyna. Silna to bestia, diabelnie inteligentna i przebojowa,
ma bystre oko i cięty język. Z rozkoszą „słucha się” jej rozmów z Ludwikiem, który
jako psycholog celuje w zmienianiu swych wypowiedzi w racjonalne wykłady. Para
z nich wyborna, sama nie wiem, kogo lubię bardziej.
„Jak zawsze” spełnia moje marzenie o dobrej polskiej literaturze, która nie
wpędza w depresję na co najmniej trzy tygodnie. Ma w sobie lekkość i przedni
dowcip, a zarazem filozoficzno-psychologiczny namysł, jest po męsku racjonalna
i po kobiecemu wrażliwa.
Panie Miłoszewski, niech pan pisze choćby i horrory, harlekiny czy instrukcje
obsługi odkurzaczy – pójdę za panem jak w dym!
Komentarze
Prześlij komentarz