R. Buckminster Fuller – postać fascynująca –rozmowa z doktorem hab. Waldemarem Boberem, pomysłodawcą i realizatorem projektu „Fuller in Wrocław” z ramienia Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej



Jak to się stało, że zainteresował się Pan postacią R. Buckminstera Fullera i dlaczego warto go zaprezentować wrocławskiej publiczności?
            Fuller jest znany w polskim środowisku architektonicznych już od lat 60. Informacje o nim docierały jednak do Polski w ograniczonym zakresie. Dotyczyły one przede wszystkim jego zainteresowania architekturą konstruktywistyczną, czyli złożoną z układów prętowych. W 1967 Fuller roku zaprojektował znany pawilon na targach w Montrealu: była to sfera z prętów otoczona szkłem akrylowym. Mało kto wie, że zaprojektował pawilon o podobnej konstrukcji na Targach Poznańskich w 1957 roku, nie gościł jednak w Polsce przy tej okazji.
            Osobiście zetknąłem się z Fullerem dosyć późno, w czasie pracy naukowej, po 2000 roku, gdy zbierałem materiały do doktoratu. Spotkałem się wówczas z jego pomysłami geometrycznymi, a zwłaszcza jednym z nich, który jest szczególnie modny w teoriach konstrukcji, pojęciem tensegrity. Jest to jedno ze słów wymyślonych przez Fullera, które przyjęło się na rynku światowym, przetłumaczyć je można jako 'integralne rozciąganie'. Tensegrity to nowy rodzaj konstrukcji teoretycznej, praktycznie jeszcze niezrealizowanej z powodów natury technologicznej: konstrukcja z prętów niezależnych, połączonych ze sobą linkami (sztywne pręty nie łączą się ze sobą bezpośrednio, lecz połączone są przez„pajęczynę” linek). Konstrukcja ta miał dotychczas realizacje rzeźbiarskie (czym zajmuje się uczeń Fullera, Kenneth Snelson, który poddał pomysł tensegrity w 1949 roku; Fuller nazwał go i rozwinął).
            W 2010 roku na konferencji naukowej w Stanach Zjednoczonych spotkałem profesora Joe Clintona, również ucznia Fullera, który jest uznawany za jego głównego spadkobiercę naukowego. Była to nowojorska konferencja matematyczna organizowana przez Amerykańskie Stowarzyszenie Matematyczne (AMS). Zacząłem wówczas sięgać do źródeł myśli Fullera w mniej popularnym ujęciu, teorii geometrycznych, które znajdują zastosowanie w krystalografii (tworzenie przestrzennych układów bryłowych poprzez opisywanie krawędzi brył, traktowanie układów prętowych jako brył). Geometria Fullera opiera się na modelu czworościanu, w przeciwieństwie do klasycznego układu kartezjańskiego, którego podstawą jest sześcian. Fuller stwierdził, że sześcian nie jest najlepszą podstawą opisywania przestrzeni, jest nieadekwatny do geometrii wszechświata. Model geometrii Fullerowskiej został zaakceptowany, rozwinięty; jest dosyć popularny w krystalografii chemicznej (jeden z izotopów węgla C60 został nazwany od jego nazwiska: fullerian).
            Fuller nie ukończył w zasadzie żadnych studiów uniwersyteckich; wychowany w okolicach Bostonu studiował w Cambridge w Bostonie, dwa razy próbował ukończyć studia. Za pierwszym razem zabrakło mu pieniędzy (gdzieś je wydał, jednej nocy zresztą, czego się w ogóle później nie wstydził) a za drugim razem – zniechęcił się do studiowania. Był jednak z krwi i kości naukowcem, miał bardzo rozwinięte narzędzia poznawcze, niekonwencjonalny sposób myślenia. Wielu jego biografów łączy ten fakt z tym, że Fuller był właściwie pół-niewidomy od urodzenia; nosił grube okulary, ale przypuszczalnie widział bardzo niewiele. Ze względu na ograniczone możliwości poznania wzrokowego, miał bardzo rozwinięte myślenie i wyobraźnię. Biografowie i naukowcy uznają jego procesy myślowe za nadnaturalne, niekonwencjonalne. Fuller tworzył swój obraz wszechświata w dużej mierze niezależnie od wrażeń wzrokowych.
Prawdziwy człowiek renesansu.
W pewnym sensie tak, wydaje mi się jednak, że Fuller nie miał takich ambicji. Był człowiekiem bardzo głębokiego poznania, chciał dotrzeć do istoty rzeczy, określiłbym go raczej jako filozofa. Choć zajmował się wieloma dziedzinami wiedzy, w wielu z nich nie jest uznawany za autorytet. Co ciekawe, nie mając wykształcenia uniwersyteckiego, uzyskał około 50 tytułów doktora honoris causa(głównie na uczelniach amerykańskich) co nawet naukowcom zdarza się niezwykle rzadko. Prowadził bardzo szeroko zakrojoną działalność dydaktyczną, występował na wielu uniwersytetach (m.in. dłużej zatrzymał się w Filadelfii) lecz nigdzie nie był formalnie zatrudniony jako profesor. Zapraszany był do prowadzenia serii wykładów, seminariów, prac modelowych ze studentami. Na uniwersytetach, na których wykładał, pamięć o jego działalności jest wciąż żywa.
A zatem w Stanach Zjednoczonych Fuller jest bardzo dobrze znany?
Tak. Można powiedzieć, że każde dziecko wie, kim jest Fuller. Przyjeżdżając na konferencje naukowe do Stanów Zjednoczonych, mogłem się zatem szybko zorientować, jak niezwykłą osobą był Fuller, oraz sięgnąć do jego bibliografii. Nie pozostawił po sobie wielu dzieł; jego „biblią” jest dzieło Synergetics (słowo stworzone przez niego, nie do końca tłumaczy się jako „synergia”; ,synergetiks'). Synergetics zawiera bardzo wiele myśli przekrojowych: główną ideą jest poszukiwanie zjawisk, które w sposób całościowy opisują świat. Fuller miał holistyczną wizję świata: zakładał, że świat jako taki istnieje tylko w całości, fragment świata nic nam o nim nie mówi. Uważał, że należy w sposób kompleksowy poznać otaczającą nas rzeczywistość (zaprzeczenie panującej w naukach ścisłych metodzie analitycznej: rozkładaniu świata na części i przyglądaniu się poszczególnym jego częściom). Fuller dążył do tego, by „składać” jak najwięcej części świata i je obserwować. Podejmując próby opisywania zjawisk we wszechświecie, sięgał do wielu dziedzin wiedzy, skupiał się nie tylko na zjawiskach fizycznych; nie bał się np. czerpać inspiracji ze sfery kontaktów międzyludzkich, psychologii. Nie obawiał się też przyznawać, że nie jest ekspertem w danej dziedzinie, że czegoś nie wie. Fullera nie sposób zaklasyfikować do konkretnej dziedziny wiedzy, gdyż każda klasyfikacja jakoś zuboży jego bogaty dorobek.
Jak wygląda recepcja jego dzieła?
Na podstawie doświadczeń i rozmów na konferencjach fullerowskich w Stanach Zjednoczonych wiem, że nikt nie odważył się dotąd syntetycznie omówić dzieło Fullera. W wielu przypadkach spotykałem się z opinią naukowców: „ja go nie rozumiem”. Konferencje poświęcone jego myśli siłą rzeczy obejmują tylko fragmenty jego dzieł i ich naukowe interpretacje. Nie spotkałem dotąd krytycznych opinii o jego twórczości z próbą oceny jego wkładu z naukę czy stosowanych narzędzi naukowych. Fuller wymyka się wszelkim schematom – i w myśleniu, i w działaniu. Na Youtube.com można znaleźć wiele filmów z Fullerem, jednak sam jego język amerykański jest niezrozumiały. Jego książkę, Synergetics, również trudno zrozumieć. Fuller właściwie sam jej nie napisał, pomagał mu i zachęcił go do pisania profesor Arthur Loeb, który pomógł mu ją zredagować. Fuller nie tyle nie był systematyczny, co po prostu nie miał czasu. Był człowiekiem, który zoptymalizował swoje życie do granic niemożliwości. W pewnym momencie postanowił jak najmniej spać, by nie tracić czasu i przez około rok spał po dwie godziny na dobę...Nigdy nie przekraczał 5 godzin snu. Zmarł w bardzo zaawansowanym wieku (88 lat). Był bardzo aktywny, ostatnie 30 lat swego życia wykorzystał wprost niewiarygodnie, głównie po to, by opowiadać młodym ludziom, studentom, o swoim rozumieniu świata.
Jakie wartości niesie ze sobą spektakl, który zobaczymy wkrótce na scenie WCTD?
Spektakl, który wkrótce zobaczymy we Wrocławiu, jest próbą pokazania Fullera i myślę, że mówi on o wiele więcej o tej postaci niż jakakolwiek książka (nawet z książek samego Fullera tylko w niewielkiej części poznajemy jego osobowość). Wielka w tym zasługa Douga Jacobsa, reżysera, którego poznałem na konferencji w Stanach Zjednoczonych. Jego sztuka jest często używana jako oprawa do konferencji fullerowskich. Spektakl wystawiany jest w USA już od 15 lat. Jeśli chcemy się dowiedzieć czegokolwiek o Fullerze, warto zobaczyć ten spektakl. Rolę Fullera grało już kilku aktorów, we Wrocławiu w tej roli wystąpi David Novak. Jacobs miał niewielki kontakt z Fullerem, raz podobno widział go na wykładzie, natomiast jego brat był Fullerem zafascynowany i wielokrotnie go obserwował. Spektakl zrobił na mnie duże wrażenie, choć za pierwszym razem niewiele z niego zrozumiałem. Za drugim razem oglądałem go w wersji z Davidem Novakiem: i mogę zapewnić, że aktor ten posługuje się zupełnie zrozumiałym amerykańskim i z czystym sumieniem polecam go wrocławskiej publiczności.
Skąd pomysł, by zaprosić spektakl do Wrocławia?
Pomysł urodził się, jak tylko zobaczyłem spektakl. Od czasów pracy z tensegrity na moim wydziale wiedziałem, że wiedza fullerowska jest tutaj nieznana i że jest bardzo przydatna w dziedzinie architektury. Architektura cierpi na pewien niedosyt warstwy teoretycznej i jest dziedziną bardzo interdyscyplinarną (socjologia, estetyka, malarstwo czy rzeźba), natomiast nie ma teorii architektury zbudowanej na ciekawych podstawach, zwłaszcza jeśli chodzi o architekturę współczesną. Fuller poświęcił dużą część swojej działalności architekturze czy w ogóle formie przestrzennej, w związku z tym pomyślałem, by zapoznać z nim środowisko architektoniczne, czy szerzej – akademickie. Zetknięcie z jego myśleniem na politechnice może być bardzo ożywcze, więc chciałem zachęcić środowisko akademickie do dyskusji na temat myśli Fullera. W latach 60.nasi profesorowie zajmowali się myślą synergetyczną Fullera, więc jest to poniekąd powrót do źródeł, ale i zachęcenie do spojrzenia na Fullera w szerszym ujęciu: by nie postrzegać jego dzieła wyłącznie przez pryzmat „synergii”, ale by spojrzeć na sposób jego myślenia pod kątem kreatywności. Współczesna technika cierpi na deficyt kreatywności: jest bardzo zaawansowana technologicznie, ale nawet takie kraje jak Japonia mają problemy w sferze twórczości. Podsumowaniem projektu „Fuller in Wrocław” będzie sympozjum na Politechnice, poświęcone światu idei Fullera.
A jakie walory stricte artystyczne ma spektakl? Czy będzie zrozumiały dla osób niezaangażowanych w świat nauki?
Myślę, że tak. Treść sztuki nie zawiera ściśle naukowych wywodów. Zawiera za to bardzo dużo emocji wyrażanych w geście i w słowie. Jeśli pominiemy kwestię różnic językowych, sztuka nie jest trudna. Warstwa merytoryczna to tylko jeden z elementów sztuki. Ważna jest przede wszystkim gra aktorska i sposób wyrażania emocji, sposób przeżywania świata, który ma jakieś znamiona poznania naukowego. W sztuce nie do końca chodzi o to, jak naukowiec formułuje hipotezy, nowe teorie, tylko jak człowiek myślący poznaje świat. Bohater spektaklu, czyli Fuller, dzieli się z widzem tym, w jaki sposób poznaje i przeżywa świat, co go dziwi, zaskakuje, złości, martwi. Reżyser jest bardzo dobrym psychologiem: ukazuje nam człowieka, który w sposób niekonwencjonalny poznaje świat. Jest to zatem spektakl również dla szerokiego odbiorcy, który nie ma zainteresowania techniką czy nauką. Jeśli bohater posługuje się jakimiś rekwizytami, bazuje na prostej geometrii, którą każdy rozumie, ale pokazuje rzeczy niezwykłe(np. skręca bryłę czternastościanu, składając ją do czworościanu: tzw. jitterbug, taniec brył). W sposób popularny przedstawia trudne sytuacje (np. właśnie proces przekształcania się materii, który zgłębiają choćby naukowcy z NASA).
Godny podziwu jest fakt, że udało się panu pozyskać sponsora na realizację projektu. W jaki sposób przekonał Pan wielki biznes do wsparcia kultury?
Starałem się zarazić ideami Fullera ludzi z kręgu dużych firm budowlanych, którzy w rozwoju swoich firm doszli do etapu, w którym uświadomili sobie, że przyszłość polega na wspieraniu myśli technicznej, rozwoju bazy technologicznej. Myśl techniczna jest wstępem do rozwoju nowej technologii, którą spodziewają się wprowadzić na rynek polski i zarobić duże pieniądze. Zdecydowali się zainwestować w kulturę, bo uwierzyli, że rozwijanie myślenia inżynierów polskich przyczyni się do rozwoju technologicznego, który da im konkretny profit. Chodzi przede wszystkim o wzrost wynalazczości (np. rynek budowlany cierpi na brak wynalazków, beton jest używany już od ponad 100 lat).
Spektakl będzie pokazywany na scenie Wrocławskiego Centrum Twórczości Dziecka. Co łączy Fullera z motywem kreatywności dziecięcej, którą kształtujemy w WCTD?
W sztuce pojawia się motyw dziecka i dziecięcego sposobu myślenia. Fuller dużo myślał o dzieciach, wydał też broszurkę dla dzieci z własnoręcznymi rysunkami. Otrzymałem od wnuka Fullera zgodę na przekład broszurki na potrzeby informacji teatralnej. Opowiadanie ma taki poziom abstrakcji, że nie mam pewności, czy dzieci na pewno je zrozumieją, może jednak stanowić inspirację dla rodziców do rozmów z dzieckiem. Jest to bajka o budowie wszechświata, nie ma charakteru naukowego, lecz artystyczny (Fuller pisał też wiersze). Dzieci mogą zainteresować się obrazkami, nawet jeśli tekst będzie dla nich za trudny.
Dziękuję za rozmowę.

(zdj. wctd.wroclaw.pl)

Komentarze