Jest
dynamicznie, hałaśliwie i barwnie. „Miraże” w reżyserii
Eweliny Marciniak (na postawie tekstu Szczepana Orłowskiego,
inspirowanego „Baśniami tysiąca i jednej nocy”) można z
powodzeniem opisać, używając słów-kluczy
charakterystycznych dla kultury Wschodu. Jest w nich romans i
tajemnica, żywiołowość i egzystencjalny namysł, spontaniczność
i rubaszny humor.
Opowieść, którą serwują nam twórcy
spektaklu, skierowana jest, co tu dużo mówić, do
wymagającego i świadomego teatralnie widza. Narracji daleko do
linearności, zaburzone jest logiczne następstwo wypadków, a
dłuższe i krótsze epizody poboczne i bajki przerywają
główny tok akcji zogniskowanej wokół historii miłości
królewny Budur (Agata Kucińska) i królewicza Kamara
(Grzegorz Mazoń). Młodzi padają ofiarą zakładu Dżina (Radosław
Kasiukiewicz) i Dżiniii (Helena Sujecka), którzy po krótkim
spotkaniu skutkującym, rzecz jasna, wybuchem wielkiej miłości,
skazują ich na bolesną rozłąkę. Opowieść o Kamarze i Budur,
którzy w miłosnym szaleństwie zostają uznani za opętanych,
to piękna metafora nieśmiertelnej miłości, która prowadzi
do finałowego wniosku: „razem nigdy się nie kończy”.
Obraz świata Wschodu, który odmalowują przed
widzami twórcy spektaklu, to jednak nie tylko urokliwa
historia miłosna, ale i sceny z życia codziennego (epizody na
targu) oraz przywołanie motywów baśniowych i legendarnych
(jak bajka o lwicy pragnącej zgładzić człowieka). Choć w tyle
sceny umieszczono podwójny pałac sułtanów (w
podwójnej roli ojców Kamara i Budur wystąpił Tomasz
Maśląkowski), miejsce akcji pozostaje w znacznej mierze umowne,
otwiera pole dla gier wyobraźni. Koloryt wschodni podkreślają
charakterystyczne stroje (za wspaniałą scenografię i kostiumy
odpowiedzialna jest Natalia Mleczak) i hipnotyzująca, grana na żywo
muzyka Joanny Halszki Sokołowskiej. Dialogi uzupełniają również
efektowne układy choreograficzne. Na wyjątkowe walory estetyczne
spektaklu składa się również budująca napięcie gra
świateł i snującego się dymu.
W tak pięknej oprawie błyskotliwy tekst Szczepana
Orłowskiego prezentuje się bardzo dobrze. Wygłaszane przez aktorów
kwestie są inteligentnie przewrotne, zgryźliwe, zabawne. Humor
słowny doceni jednak przede wszystkim starsza część widowni,
wrażliwa na językowe gierki. Komizm sytuacyjny okazuje się kwestią
bardziej złożoną: dzieci rozbawiają proste gagi, dorosłych –
ironiczne spojrzenie na wschodnią mentalność. Trudno zatem
powiedzieć, czy dedykowanie spektaklu dzieciom od lat 6 jest
trafionym pomysłem. Wydaje się, że podsuwane widzom kulturowe
tropy oraz wielopoziomowość narracji przemówią raczej do
młodzieży i dorosłych.
Innowacyjność spektaklu polega jednak przede wszystkim
na jego interaktywności posuniętej do ekstremum. Miasto kolumn,
Iram, jako miejsce akcji, obejmuje bowiem nie tylko scenę i
widownię, ale całą przestrzeń teatru. Aktorzy w kostiumach
pojawiają się między widzami we foyer, prowadzą ich na salę.
Widownia jako taka praktycznie nie istnieje: dzieci usadawiane są na
materacach w kilku miejscach sceny, a i wśród dorosłych raz
po raz pojawiają się baśniowe postaci. Widz traktowany jest jako
pełnoprawny uczestnik widowiska, szeregowy „Iramczyk”. Jako
widzowie mamy zatem okazję nie tylko spojrzeć bohaterom „Miraży”
prosto w oczy, jesteśmy też wciągani w dialog z postaciami. Po
zakończeniu pierwszej części spektaklu, czyli baśni właściwej,
publiczność podzielona na dwie grupy, „Dzień” i „Noc”,
zapraszana jest do udziału w krótkich warsztatach
prowadzonych przez aktorów. Podczas „Dnia” na scenie
możemy zatańczyć z Budur i Kamarem, rzucać zaklęcia z Dżinem i
Dżiniją, wznosić budowle z sułtanem. Podczas „Nocy” Joanna
Halszka Sokołowska jako Syrena zaprasza do wspólnego
wydawania tajemniczych dźwięków.
Poetyka nadmiaru bodźców może chwilami męczyć:
galopująca w szalonym tempie akcja, feeria obrazów i
dźwięków, widoki zmieniające się jak w kalejdoskopie.
Przed estetycznym przesytem ratuje nas aktorski zespół,
grający – jak to zwykle w WTL-u bywa – lepiej niż dobrze. Obok
rewelacyjnych odtwórców głównych ról,
Agaty Kucińskiej i Grzegorza Mazonia, zwraca uwagę świetna Marta
Kwiek (zwłaszcza w roli Marcepanki, silnej siostry Budur!) i
rozedrgany Tomasz Maśląkowski.
„Miraże”
to widowisko oszałamiające, nowatorskie. Dla młodego widza
niełatwe, dla starszego - wciąż wymagające. Ale może właśnie
dlatego trafnie odzwierciedlające wschodni tygiel kulturowy, z całym
jego bogactwem. Nawiązania do „Baśni z tysiąca i jednej nocy”
czynione nie na kolanach, lecz z bardzo „zachodnim” dystansem,
pozwalają odczytać je na nowo. Odczytać – i przeinterpretować.
(zdj. www.teatrlalek.wroclaw.pl)
tekst pisany dla Dziennika Teatralnego: www.dziennikteatralny.pl
Komentarze
Prześlij komentarz