Richard Flanagan - "Klaśnięcie jednej dłoni"


Po czytelniczych zachwytach "Ścieżkami północy", bardzo czekałam na kolejną (lecz chronologicznie wcześniejszą) książkę Flanagana. Choć przekład Roberta Sudoła na tle błyskotliwych "Ścieżek" Macieja Świerkockiego wypada słabiej, wciąż wiadomo, że mamy do czynienia z prozą z górnej półki. W "Klaśnięciu jednej dłoni" znów mowa o życiowych dramatach, śmierci i niemożności jednoznacznych moralnie ocen ludzkiego postępowania. Lata 50., Tasmania, w śnieżną noc Maria Buloh opuszcza męża i 3-letnią córkę, Sonię. Po latach dorosła Sonia wraca do rodzinnego domu, by odnowić relacje z ojcem. Akcja rozgrywa się w kilku planach czasowych, stopniowo odsłaniając prawdę o życiu Marii oraz dzieciństwie i młodości jej córki wyrosłej w atmosferze domowej przemocy. Flanagan kreśli wiarygodne psychologicznie portrety postaci, serwując nam ciężką emocjonalnie opowieść o wielkich nadziejach i jeszcze większych upadkach.

Komentarze