Wydaje
się, że prawdę o świecie pojąc może w pełni tylko dziecięcy
umysł. Jest bowiem otwarty na to, co nieznane, sam sobie tłumaczy
to, co niewytłumaczone (a nawet niewytłumaczalne!) godzi
przeciwieństwa i pozwala się zaskakiwać. Piotr, bohater spektaklu
„Po sznurku” (reż Joanna Gerigk) to dorosły mężczyzna o
dziecięcej wyobraźni, która nie tylko umożliwia tworzenie
radośnie absurdalnych historii, ale i proste objaśnianie zawiłości
życia.
Piotr
(Tomasz Maśląkowski) zjawia się w domu dotkniętego twórczą
niemocą pisarza (Józef Frymet), by postawić jego świat na
głowie i wciągnąć go w nurt opowieści, historyjek, anegdot i
bajkowych narracji, w których zasady logiki i przyczynowości
zostają zawieszone. Fantazja bohatera opowiadającego o papieżu,
który chciał połknąć balon, ziemniaku, który
urodził dziecko czy pingwinach uczących Adama Małysza skakać,
jest zachwycająco nieujarzmiona. Wyobraźnia Piotra zakorzeniona
jest w żywiole dziecięcości (lecz nie infantylizmu),
niepowtarzalna. Pisarz reaguje na inność bohatera agresją i
wycofaniem: niejako wbrew swojej woli zostanie jednak poddany terapii
przez opowiadanie, by wydobyć się z otchłani zapominania o tym, co
najważniejsze, samotności i przekonania o własnej bezużyteczności.
Dwóm mężczyznom towarzyszy na scenie Pani Ania (Anna Zych),
ożywiona postać z opowieści Piotra, równie jak on żywiołowa
i twórcza. Jej spontaniczność i energia sprawią, że Pisarz
zechce oswoić swoje „potwory” i przyjąć przyjacielski uścisk
jako lekarstwo na smutki.
Oś
przedstawienia wyznaczają właśnie krótkie, płynnie
zmieniające się opowiastki bohaterów, którzy są nie
tylko narratorami, ale i uczestnikami opowiadanych zdarzeń. Aktorzy
organizują przestrzeń wokół siebie, animując przedmioty
codziennego użytku i osadzając je w zaskakujących kontekstach.
Prosta scenografia Jana Polivki, łącząca surowość drewna i szkła
(na scenie znajduje się przesuwana platforma przedzielona rzędem
okien, cała widownia otoczona jest szybami, które pokrywają
pajęczyny) podkreśla umowność przedstawionego świata i otwiera
pole dla domysłów.
Spektakl
inspirowany twórczością Piotra Gęglawego, uczestnika
Warsztatów Terapii Zajęciowej organizowanych przez Polskie
Stowarzyszenie na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym,
otwiera widzów na inność, rozumianą jako niekonwencjonalne
i odkrywcze tory myślenia. W tekstach złożonych w scenariusz przez
Joannę Gerigk zawarta jest głęboka mądrość. Z „Po sznurku”
dowiadujemy się bowiem, że „problem jest jak lina, po której
wejdziesz wyżej, a nie jak wąż, co kąsa”, że lęk przed
miłością i śmiercią wspólny jest wszystkim ludziom, a
własne demony warto oswoić po to, by „żyć BARDZO”.
Twórcom
spektaklu udała się rzecz niebywała: skomponowali historię
trafiającą do serca dzieci i dorosłych. Przedstawienie ciekawe i
dopracowane formalnie, z przepiękną muzyką Sebastiana
Ładyżyńskiego, łączy dobry żart i zabawę słowem z siłą
emocji i zamyślenia. Rewelacyjni aktorzy sprawiają, że ich
bohaterowie stają się nam bliscy do tego stopnia, że od samego
początku dajemy się wciągać do gry wyobraźni, wspólnie
śmiejemy się i wzruszamy.
Dziecięcość,
w której żywiole zanurzone są postaci przedstawienia,
pozwala na uczuciowy, intuicyjny odbiór spektaklu. „Po
sznurku” jest zjawiskiem niezwykłym i pięknym tym pięknem, wobec
którego bezradne okazują się wszystkie wielkie i mądre
słowa. Warto go zatem nie tylko obejrzeć, ale i - nawet jeśli
zabrzmi to okropnie banalnie - wziąć sobie do serca.
Komentarze
Prześlij komentarz