"Małe życie" - Hanya Yanagihara










Są takie książki, które wwiercają się w umysł i pozostają w nim na długo. „Małe życie” Hanyi Yanagihary jest jedną z nich. Monumentalna powieść opowiada o kilkudziesięciu latach z życia czterech przyjaciół w nowojorskiej scenerii. JB jest artystą, Malcolm – architektem, Will – aktorem,  Jude – prawnikiem, a ich znajomość rozpoczęła się w czasach college’u. Czterech młodych mężczyzn – różne ambicje, marzenia, podejście do bliskich relacji i doświadczenia z przeszłości. Mroczną przeszłością żyje przede wszystkim Jude, który „awansuje” właściwie na głównego bohatera powieści. Jego losy stopniowo odsłaniają się przed czytelnikiem w logice wspomnienia, którego właściwością jest ulotność i fragmentaryczność. Opisom współczesnych losów czwórki bohaterów towarzyszą zatem ułamki historii Jude’a, najtragiczniejszej z postaci, która ma największe powody, by sądzić, że nawet przyjaźń nie jest w stanie uratować nas przed rozpaczą. Powieść przedstawia barwną panoramę losów młodych nowojorczyków, ze wszystkimi ich wzlotami i upadkami, stawiając bardzo gorzką diagnozę współczesności. Przyjaźń okazuje się ostatnią żywą i niezdewaluowaną wartością w świecie, w którym nawet imię Boga konsekwentnie pisze się małą literą. Jude jest przykładem człowieka, który w swoim „małym życiu” doświadczył tak wielu zranień i upokorzeń, że nie czuje się godnym miłości w żadnym z jej przejawów, a przez to autodestrukcyjnym. 

Historia czwórki bohaterów opowiedziana jest tak sugestywnie, że zwyczajnie przejmujemy się (ja przynajmniej przejmowałam się okropnie!) ich losami. I razem z nimi wędrujemy przez Nowy Jork z całą jego paradoksalną nędzą i blichtrem. Powieść bardzo dobra, mocno angażująca emocjonalnie.

Komentarze