"Armine, Sister" - Teatr ZAR - Olimpiada Teatralna "Świat Miejscem Prawdy" 2016







Nie mów, posłuchaj. Usłysz głosy tych, którzy odchodzili w milczeniu. Zobacz krzywdę, płacz, cierpienie Osoby, zapamiętaj ją. Spektakl Teatru ZAR „Armine, Sister” jest metafizycznym seansem pamięci o historii, kulturze i „zapomnianemu” ludobójstwu Ormian. Zespół artystów nie stara się występować w ich imieniu, nazywając siebie raczej „świadkami świadków”.

Przedstawienie, które przemawia przede wszystkim obrazem i dźwiękiem, nie ma charakteru linearno-narracyjnego. Jak zapowiada na wstępie reżyser, Jarosław Fret, każdy z widzów z wielu scen, symboli i wrażeń tka własną opowieść, przypominającą poetycką książkę. Głównym „bohaterem” spektaklu jest wielogłosowa pieśń z terenów Azji Mniejszej, Anatolii i Iranu. Wśród wykonujących je razem z aktorami muzyków znaleźli się: Dengbesz Kazo (kurdyjski śpiewak) Murat İçlinalça (mistrz śpiewu w kościele pod wezwaniem św. Grzegorza Oświeciciela w Stambule), Mahsa i Marjan Vahdat (śpiewaczki z Teheranu), Vahan Kerovpyan (kompozytor i perkusista urodzony w ormiańskiej rodzinie w Paryżu), Virginia Pattie Kerovpyan oraz Aram Kerovpyan (pochodzący ze Stambułu mistrz śpiewu w katedrze ormiańskiej w Paryżu – główny współpracownik ZARu w projekcie „Armine...”).

Podczas Olimpiady Teatralnej zaprezentowano spektakl w przestrzeni Starej Piekarni, ceglanego budynku, którego surowość doskonale wpisała się w przekaz przedstawienia. Przestrzeń sceniczną, zbudowaną na drewnianej platformie, podzielono na trzy quasi-kościelne nawy za pomocą potężnych słupów-kolumn z metalowymi okuciami. Pierwsza odsłona przedstawienia „dzieje się” zatem równocześnie w kilku planach – to widz decyduje, na co patrzeć, gdy wzrok nie obejmuje całości sceny. Aktorzy stopniowo przestawiają ogromne słupy (czemu towarzyszy metaliczny dźwięk uderzeń młotka, pękania okuć i hałas upadających „drzew”) i odsłaniają przed publicznością coraz większą przestrzeń.

Komponowane przez aktorów sceny mają charakter symboliczny i uobecniają tragiczną przemianę bezpiecznej codzienności w rzeczywistość lęku, przemocy i cierpienia. Od początku ich poczynaniom – obok głębokich, niepokojących pieśni – towarzyszą rytmiczne hałasy: przede wszystkim głośne uderzenia drewnianych pałek i drewnianych „drzwi”, zwiastujące nadejście nieokreślonego zła i śmierci. Przed oczyma widza zmieniają się metaforyczne obrazy gwałtów i morderstw; obok „bezpiecznych” barw drewna, piasku i płótna pojawia się krwawa czerwień wełny i soku z dojrzałych granatów. Ciało aktora staje się obrazem doświadczenia krzywdy, poniżenia, odarcia z tożsamości. W jednej ze scen z rozbijanych na czworo kolumn wysypuje się piasek – niby upływający czas, grzebiący pamięć o tych, którzy odeszli. Prosty gest z wykorzystaniem rekwizytu może się okazać niepokojący i budzić lęk: niewielka zapalniczka czy okrągły kamień zawinięty w płótno zaczynają funkcjonować jako swoiste narzędzia tortur.

Armine...” bliskie jest tajemniczemu rytuałowi: niby we śnie uobecnia dawne wydarzenia, pozwalając im wybrzmieć na nowo tu i teraz, by ocalić każde Ja, zapomniane wśród setek tysięcy umarłych. Szczególnie wymowna okazuje się ostatnia scena spektaklu, w której ciało aktorki, przysypane szarym piachem, zostaje na, coraz słabiej oświetlonej, scenie, niby niemy wyrzut sumienia. Przedstawienie przywołuje obrazy świata, którego już nie ma, a każdą śmierć, jako indywidualną apokalipsę, otacza należnym szacunkiem.

Seans pamięci Teatru ZAR przeżywa się bardzo mocno. Aktorzy i muzycy podejmują działania w bezpośredniej bliskości widza, który czuje zapachy drewna i piasku, cierpnie na widok brutalności, poddaje się transowi rytmicznych uderzeń młotów o drewno i drapieżnych okrzyków mężczyzn. Spektakl nie dba o naszą fizyczną i duchową wygodę – prowokuje i skłania do bolesnej refleksji. Łączy w sobie głęboki smutek i piękno, które zostają w nas i między nami, gdy prawie spłoszeni, zaniepokojeni wychodzimy z sali. 



fot. Maciej Zakrzewski
 

Komentarze