"Prometeusz w okowach" - reż. Theodoros Terzopoulos - Olimpiada Teatralna "Świat Miejscem Prawdy" 2016



Mit pozwala nazywać rzeczywistość, poznawać, co niepoznane, wyjaśniać zjawiska, które przerastają ludzkie możliwości pojmowania. „Prometeusz w okowach” w reżyserii Theodorosa Terzopoulosa (na podstawie dramatu Ajschylosa) ujawnia niebezpieczne pęknięcia w mitycznej strukturze: podniosła historia o bogach i bohaterach staje się ponurą przypowieścią o cierpieniu, niesprawiedliwości i wojnie.

Prometeusz ukazany został jako dobroczyńca ludzkości, który nie tylko obdarzył ją ogniem i nauczył rzemiosł, ale i uwolnił od lęku przed śmiercią. Jego cierpienie jako skutek nieposłuszeństwa wobec Zeusa jest centralnym motywem spektaklu. Tytan stoi pośrodku pustyni, znosząc nie tylko fizyczne katusze, ale i duchowe poczucie opuszczenia przez ludzi, dla których poświęcił wszystko. Na początku przedstawienia w otoczony kamieniami krąg rdzawej ziemi wkraczają stopniowo i majestatycznie aktorzy. Silni mężczyźni ubrani w podarte, czarne garnitury, układają się w dwóch równoległych rzędach twarzami do ziemi i rękami założonymi za plecami. Zrazu leżą nieruchomo niby martwi, synchronicznie podnoszą się i opadają, wcielając się w różne role. Raz pełnią funkcję sympatyzujących z Prometeuszem tytanów, innym razem dyskutujących o władzy Zeusa bogów, w końcu – bezradnych i bezwolnych ludzi.

Przestawienie ukazuje niesprawiedliwość niezawinionego cierpienia i sytuację jednostki wyprzedzającej swój czas. Obok Prometeusza pojawia się również postać Io – nieposłusznej wobec Zeusa nimfy zamienionej w jałówkę. Spotkanie tej niezwykłej pary pokrzywdzonych zaowocuje budzącym nadzieję dialogiem: Io otrzyma obietnicę macierzyństwa, Prometeusz wśród jej potomków upatrywał będzie swego wybawiciela. Cierpienie, które wydaje się „skończone”, wciąż powraca w nieskończonym cyklu śmierci i narodzin. Postaci ciągle od nowa skandują słowa: „nadejdzie dzień – zaiste nadejdzie”, stanowiące zapowiedź nowego, lepszego jutra. Jak echo powraca jednak pytanie: „kiedy?” i pełen rozpaczliwej nadziei komentarz: „kiedy umrę, świat się odmieni”.

Od samego początku spektaklu widzowi towarzyszy metafizyczny niepokój: już przed zajęciem miejsc na widowni słyszymy naprzemiennie wycie syreny alarmowej i dźwięki pogodnej, skocznej muzyki. W spektaklu powracają również odgłosy gwałtownych wystrzałów i karabinowych serii jako symbol pierwotnego zła. Powtarzające się nawiązania do wojny, konfliktu, jako zasady rządzącej historią ludzkości, podkreślają tragedię ofiary głównego bohatera (dobro wynikające z oswojenia ognia szybko przeradza się w swoją własną karykaturę). Czołgające się po piasku postaci, mówiące wieloma językami, jednakowo cierpią i odczuwają lęk (który udziela się też widzowi, wsłuchującemu się w przerażająco regularny rytm ich głośnych oddechów i westchnień).

Narratorem, swoistym odpowiednikiem antycznego chóru, jest w spektaklu sam reżyser, który siedzi przed pierwszym rzędem widowni na małym stołeczku, tyłem do widza. Dzierży w ręku plik kartek, niby śledząc postępy scenariusza. Raz po raz włącza się do akcji, podejmując przejmującą pieśń-lament, w którym jak refren powracają słowa „ojczyzna moja zgubiona”. Jego rola polega na swego rodzaju zapowiadaniu dalszych wydarzeń, podejmowaniu dialogu z głównym bohaterem; aktorzy odtwarzający role Prometeusza i Io w pewnym momencie zasiadają obok niego, stając się niemymi obserwatorami, znajdującymi wytchnienie u boku swojego „stwórcy”.


Spektakl Terzopoulosa, podobnie jak jego wcześniejsze, prezentowane we Wrocławiu spektakle („Ajaks. Szaleństwo” czy „Mauzer”) ma w sobie wielką, pierwotną siłę emocjonalnego oddziaływania. Odwołując się do mitów naszej kultury, kreuje gorzki obraz ludzkości skażonej niezgodą i przemocą. Bardzo dobry aktorsko, przemyślany choreograficznie i kompozycyjnie spektakl zakorzeniony jest w surowości antycznego teatru, pozostaje jednak na wskroś współczesny. I choć ukazuje swoisty kryzys postrzegania rzeczywistości przez pryzmat mitu, z żalem zawiadamia, że innej drogi po prostu nie ma. 

Komentarze