Mówiąc
o „Piekle-Niebie” w reżyserii Jakuba Krofty, trudno uciec od
skojarzeń z „Boską komedią” Dantego. Spektakl nie tylko
traktuje o śmierci i wędrówce przez zaświaty, ale bliski
jest komedii sensu stricte – poważny temat potraktowano w nim
dowcipnie (lecz nie banalnie), inteligentnie, przewrotnie i bardzo
współcześnie.
Główną
bohaterką przedstawienia jest Jola (świetna rola Agaty Kucińskiej)
– matka małego Tadzia (równie znakomity głos Anny
Makowskiej-Kowalczyk w klimacie Kazia Sponge'a) robiąca karierę
jako DJ „Daję Radę”. Wracając z jednego ze służbowych
wyjazdów, ginie w wypadku i trafia do nieba. Jako silna
kobieta („samotna matka w Polsce”) czuje się co najmniej
nieswojo „wśród aniołków”, zadaje Bogu niewygodne
pytania, a w końcu – jako gość raczej kłopotliwy – zostaje
odesłana do piekła. Jej wędrówka przez piekielne (bardzo
dantejskie!) kręgi, napędzana tęsknotą za synkiem, to prawdziwa
obyczajowo-awanturnicza odyseja z morałem. Tekst Marii Wojtyszko
mądrze i pomysłowo komentuje tematy śmierci, cierpienia i rozłąki.
Jest przy tym przypowieścią o sile rodzicielskiej miłości,
przekraczającej ramy ziemskiego życia.
Tytułowe
piekło i niebo (a raczej piekło-niebo, bo granice między obiema
sferami okazują się bardzo płynne) narysowane są grubą kreską,
a ich obraz daleki jest od klasyczno-biblijnych przedstawień
zaświatów. Sam Bóg (bardzo dobry Tomasz Maśląkowski)
to swobodny, wyluzowany facet w białym, zwiewnym stroju i japonkach,
oddający się namiętnie grze w scrabble i ćwiczeniom jogi. Matka
Boska (wspaniała Anna Makowska-Kowalczyk), przypominająca „Wiosnę”
Boticellego pełni rolę boskiej „żony”. Pozbawieni płci
aniołowie okazują się...obupłciowi (przekomiczny Sławomir
Przepiórka występuje w obcisłym, białym kombinezonie i
blond peruce a'la gwiazda disco z lat 80., a Patrycja Łacina-Miarka
jako anielska kobieta z brodą sytuuje się gdzieś pomiędzy świętą
Kummernis a Conchitą Wurst). Mocno przerysowane i popkulturowo
obśmiane są również postaci diabłów: tępy Belzebub
(Konrad Kujawski) wygląda jak zawodowy wrestler, a wyrachowany
Lucyfer (Grzegorz Mazoń) jak hardrockowy muzyk.
Akcja
spektaklu toczy się wartko na pograniczu światów, barwne
obrazy zmieniają się w błyskawicznym tempie, a napięcie nie
słabnie aż do zaskakująco melancholijnego finału. Lekkie
podejście do tematu śmierci i rozłąki matki z synem nie
banalizuje go, lecz oswaja. Tęskniąca za Tadziem Jola zmaga się z
demonami własnej przeszłości,a jej historia staje ilustracją
wartości mądrego i odpowiedzialnego rodzicielstwa (dla złych
rodziców przewidziano osobny krąg w spektaklowym piekle!).
Piekłem nazywana jest zresztą również toksyczność
rodzinnych relacji, wiążących się ze zniewoleniem i szantażem
emocjonalnym (jak ma to miejsce w przypadku dobrego diabła –
Osmółki i jego apodyktycznej matki). W historii wędrówki
Joli znalazło się też miejsce na pochwałę samodzielnego myślenia
i stawiania pytań, a nade wszystko troski o bliskich.
„Piekło-Niebo”
to nie tylko dobra narracja, ale i przemyślana i świetnie
dopracowana forma sceniczna (autorką scenografii do spektaklu jest
Matylda Kotlińska). W centralnej części sceny umieszczono
walec-klatkę, przez którą bohaterowie przedostają się na
kolejne poziomy zaświatów. Na półprzezroczystych
ekranach, między którymi poruszają się aktorzy, wyświetlane
są multimedialne animacje: szczególnie efektownie wypadają w
scenie prowadzonej przez Jolę imprezy (wizja kołyszącej się do
pulsującego rytmu DJ-ki w blasku świateł ma w sobie industrialne
piękno). Dopełnieniem estetycznej strony spektaklu są oryginalne
kostiumy (przerażające wizje potępieńców!) i dynamiczna,
dudniąca aż w trzewiach muzyka Grzegorza Mazonia. Aktorski zespół
WTL-u kolejny już raz pokazuje klasę – na owacje zasługują nie
tylko wcześniej wymienieni odtwórcy głównych ról,
ale i artyści wcielający się w role drugoplanowe (genialny
szatański duet Marek Koziarczyk-Jolanta Góralczyk) i
epizodyczne (Marta Kwiek, Krzysztof Grębski, Radosław
Kasiukiewicz).
Jedyną
wątpliwość może budzić grupa wiekowa (7+), do której
skierowany jest spektakl. Mocno sarkastyczny, chwilami dosadny dialog
trafi raczej do młodzieżowego i dorosłego widza: dzieciom
przyjdzie z trudem „wyłapanie” popkulturowych skojarzeń, a
część „piekielnych” scen może budzić lęk. Za recepcję
przedstawienia u młodszych widzów powinni raczej odpowiadać
teatralnie „uświadomieni” rodzice.
„Piekło-Niebo”
to bez wątpienia kolejna udana premiera WTL-u. Spektakl reprezentuje
naprawdę wysoki poziom aktorski, scenograficzny i muzyczny. Wielość
kulturowych odniesień i trafnych komentarzy do współczesności
dodaje mu lekkości mimo powagi tematu. A piękne zakończenie,
zawieszone między melancholią a witalizmem, buduje naszą wiarę w
moc teatru, przekraczającego granice życia i śmierci.
(fot. Karol Krukowski, z materiałów WTL)
(fot. Karol Krukowski, z materiałów WTL)
Komentarze
Prześlij komentarz