"Opowieści z niepamięci" - reż. Duda Paiva - Teatr Animacji w Poznaniu - XXVIII Ogólnopolski Festiwal Teatrów Lalek w Opolu
“Najbardziej boję się tego, że zostanę zapomniany”
– mówi jeden z aktorów spektaklu poznańskiego Teatru Animacji “Opowieści z
niepamięci”. Przedstawienie w reżyserii (i ze wspaniałymi lalkami) Duda Paivy,
kultowego lalkarza i tancerza z Amsterdamu, ożywia zapomniany świat
prasłowiańskich legend. Na oczach widzów rodzi się tajemniczy świat baśniowych
stworów i demonów, a cudowne zaklinanie rzeczywistości powoduje, że samo
przywołanie ich imion uobecnia je na scenie.
Scena otoczona jest brązową, falującą, potarganą
materią, przypominającą splątane korzenie drzew. Spektakl rozpoczyna
wielogłosowy, niby rytualny śpiew, wprowadzający w niezwykły klimat
archaiczności, wędrówki do źródeł mitu. Aktorzy ubrani w kolory ziemi (brązy i
zielenie) zapowiadają, że – podobnie jak przodkowie – będą snuć opowieści o
przeróżnych monstrach, by przywrócić je życiu. Kształtują rzeczywistość słowem,
a nazywanie skutkuje natychmiastową kreacją potwornych postaci.
W scenicznym bestiariuszu nie zabraknie złośliwego
Kłobuka (który skłonny jest spełnić nawet nieopatrznie wypowiedziane złe
życzenia), ogromnego Płanetnika (odpowiedzialnego za ruch chmur, opady deszczu
i śniegu), rubasznej Baby (czarującej i leczącej), niebezpiecznej Jędzy
(wabiącej dzieci słodyczami) czy przerażającego Bezkosta. Prosta fabuła
przedstawienia skupia się na motywie niefortunnego upadku Płanetnika z chmur na
ziemię i działań aktorów, którzy z pomocą innych stworów chcę mu pomóc powrócić
do nieba. Spektakl ma przy tym charakter interaktywny: twórcy zwracają się
wprost do publiczności i nawiązują z nią żartobliwy dialog.
Autentyczny zachwyt i dziecięce zadziwienie budzi
kreacja demonicznych postaci: lalki Paivy są niezwykle plastyczne i podatne na
różne sposoby animacji. Bywają także „zrośnięte” z ciałami aktorów, zakładane
na tułów artystów niczym kostium. Pojawianie się kolejnych postaci na scenie ma
charakter zaskakująco magiczny: potężny tułów Płanetnika spada wprost na
aktora, który „użycza” stworowi swoich nóg; Baba wtacza się na scenę niby
kłębek wełny – aktorka wydobywa z puchatej kuli kolejne fragmenty jej
monstrualnego ciała. Bezkost, którego długie kończyny zdają się ogarniać całą
scenę, animowany jest przez kilku aktorów równocześnie, a ruchy jego łap
imitują ruch skrzydeł Kłobuka.
Przedstawienie ma w sobie wielki urok baśniowości,
przenosi nas w odchodzący w niepamięć świat kultury mówionej, podkreśla wartość
słownego oswajania świata i mitycznego bezczasu. Kwestie mówione dopełniają
fragmenty śpiewane, wykonane o tyleż profesjonalnie, co pięknie. Niesamowite
obrazy, wzmocnione grą świateł (w jednej ze scen posłużono się również techniką
teatru cieni) i łagodną muzyką Dawida Dąbrowskiego, czynią ze spektaklu mocne
doświadczenie niezwykłości teatru lalki i formy.
fot. Krzysztof Bieliński
Komentarze
Prześlij komentarz