Mądra
i zabawna książka dla nastolatek, którą pochłonęłam z wielką
przyjemnością. Tytułowe „pasztety” to trzy dziewczyny z małego
francuskiego miasteczka, Mireille, Astrid i Hakima, które w
szkolnym konkursie na największe brzydactwa zajęły miejsca na
„podium”. Złoty, Srebrny i Brązowy Pasztet nie rozpaczają
jednak nad swym losem, łączą siły i ruszają na rowerach do
Paryża, by...No,właśnie, zdradzić cel ich wyprawy to odebrać wam
całą przyjemność czytania. Powiem tylko, że każda z dziewczyn
ma ważny życiowo powód, by 14 lipca znaleźć się w stolicy i
wtargnąć na przyjęcie pary prezydenckiej. Powieść świetnie
przedstawia rodzącą się „dziewczyńską” przyjaźń,
poszukiwanie akceptacji i dążenie do celu mimo fali szkolnego
hejtu. Narratorka-Mireille ma język wyjątkowo cięty, więc bardzo
barwnie przedstawia poszczególne epizody (i prawdziwe przygody!)
rowerowej wyprawy. Wbrew oczekiwaniom otoczenia bohaterki mają (lub
stopniowo zdobywają) dystans do krytyki swej powierzchowności –
konkurs na „paszteta” zostaje zdyskredytowany, gdy dziewczęta
zdobywają pieniądze na podróż, sprzedając...paszteciki. Autorka
z wielkim wyczuciem i lekkością (a jednocześnie niebanalnie)
pokazuje, jak media kształtują rzeczywistość i jak wielką
krzywdę może wyrządzić internetowa, anonimowa nienawiść.
„Pasztety, do boju” to piękna historia o dojrzewaniu, przyjaźni,
pierwszych miłościach i wartości przebaczenia. A barwny przekład
Bożeny Sęk oddaje dynamizm nastoletniego języka bohaterek i
zjadliwą ironię narratorki. Książka do uśmiechu i podumania.
Komentarze
Prześlij komentarz