"Ronja, córka zbójnika" - reż. Karolina Maciejaszek - Teatr Pinokio w Łodzi (3. Festiwal Małych Prepremier w Wałbrzychu)




„Ronja, córka zbójnika” w reżyserii Karoliny Maciejaszek nie jest grzeczną adaptacją słynnej powieści Astrid Lingren. Wiele w niej dynamizmu, energii, dziecięcego buntu i entuzjazmu. Spektakl zrealizowany pięknie i z ogromną wyobraźnią jest pogodną, a zarazem pełną sprzecznych emocji opowieścią o zakazanej przyjaźni i wartości dążenia do pojednania. 

Osią kompozycyjną przedstawienia jest budowanie relacji między dwójką szalenie żywych i zwierzęco szalonych dzieciaków, Ronji (Natalia Wieciech) i Birka (Łukasz Batko) pochodzących ze zwaśnionych zbójeckich rodów. Na samym początku dziewczynka przychodzi na świat (w wizualnie efektownej scenerii z wykorzystaniem teatru cieni) a właściwie zostaje weń wniesiona przez ojca, Matisa. Bliski związek ojca i córki naznaczy większym dramatyzmem bunt Ronji wobec autorytetów i rodzinnych wartości, wśród których wymienia się skuteczne odbieranie ludziom ich dóbr. Przyjaźń z Birkiem (rozpoczęta od gniewnych przekomarzanek i naznaczonych wrogością leśnych zabaw) pozwoli dziewczynce dojrzeć do tego, by przeciwstawić się rodzicielskiemu modelowi życia, a przemoc zastąpić bardziej owocnym współdziałaniem.

Poszczególne sceny spektaklu oddzielone są od siebie chwilami ściemnienia świateł, niby filmowe kadry. W mniejszych całostkach oglądamy codzienne życie Matisa i jego rodziny (jak refren powracają epizody posiłków przy wielkim stole, gdzie sam fakt jedzenia zastępuje rytmiczne uderzanie w metalowe miski) i wyprawy Ronji do tajemniczego i niebezpiecznego lasu. Przygody, jakie dziewczynka przeżywa w samotności lub w towarzystwie Birka przedstawiono z wielką dbałością o estetyczny szczegół (scenografia Mariki Wojciechowskiej naprawdę robi wrażenie). Kompozycję sceny, w której bohaterowie toną w rzece (lalki „zanurzane” są w falujący, półprzezroczysty materiał, rozświetlony niebieskim blaskiem) cechuje wzruszające wręcz piękno.

Świat realistyczny zderza się na scenie z baśniowym. Czyhające na bohaterów w lesie tajemnicze stwory (od wietrzydeł po pupiszony) wprowadzają na przemian nastrój grozy i komicznego odprężenia. W przedstawieniu udatnie połączono także żywy plan z planem lalkowym. Lalki pojawiają się na scenie niby mimochodem, jako uzupełnienie gry aktorskiej, pełnią jednak ważną rolę w ukazywaniu różnych oblicz tych samych postaci.

W spektaklu wykorzystano ciekawy motyw podwójności: pierwotnie idealny zamek Matisa w jednej z pierwszych scen rozpada się na dwie części, które z czasem staną się schronieniem dla dwóch skłóconych band. Dwaj ojcowie rywalizują ze sobą, a w  końcu stoczą batalię o przywództwo. Tylko dychotomia dziecięcych bohaterów nie będzie się kojarzyć z przemocą i podziałem: Ronja i Birk nazywają siebie nawzajem siostrą i bratem, dając początek nowemu rozumieniu kontaktów międzyludzkich. Przedstawienie mądrze pokazuje stopniowe wychodzenie spod rodzicielskiej władzy i budowanie tożsamości dziecka w relacjach w rówieśnikami.

Spektakl z energiczną muzyką Piotra Klimka skupia się na niesamowitości dziecięcego żywiołu, kształtowania samodzielności, wychodzenia w nie zawsze bezpieczny świat. Tytułowa Ronja jest buntowniczką, ale buntowniczką wrażliwą na cudzą krzywdę i skłonną do poświęceń. Wartościowe przesłanie przedstawienia ubrane w barwny kostium jest bardzo przekonujące. Oglądając „Ronję” można się jednak i świetnie bawić, śmiać i odczuwać dreszcz niepokoju. Trudno się zatem dziwić dziecięcemu jury 3. Festiwalu Małych Prapremier w Wałbrzychu, które uznało przedstawienie Maciejaszek za najlepszy spektakl przeglądu. 

(fot. miastodzieci.pl)

Komentarze