Jakub Małecki - "Rdza"



"Rdza" to kolejna powieść Małeckiego o małej społeczności i międzypokoleniowych traumach. Mały Szymek traci oboje rodziców i trafia pod opiekę babki, Tośki. Dwoje ludzi naznaczonych stratą musi się nauczyć żyć razem. Ponad sześćdziesiąt lat wcześniej Tośka przeżywa swoje dzieciństwo w wojennej rzeczywistości. Miłość i śmierć splatają się nieustannie w opowieści, której akcja rozgrywa się na przemian "dziś" i przed wieloma laty. Zaburzenia chronologii pozwalają dostrzec skutki działań bohaterów przed ich przyczynami, dostrzec tragizm nieuchronnych konsekwencji podjętych niegdyś decyzji. Niby refren powracają wciąż w powieści słowa "wszystko będzie dobrze", które w konkretnych kontekstach osobistych traum bohaterów brzmią niemal zawsze gorzko i fałszywie.

Podobnie jak we wcześniejszym "Dygocie" i "Śladach" Małecki kreśli portret małej wspólnoty, w której nie sposób przeżywać swojego nieszczęścia prywatnie. Powieść przepełniona jest melancholią, smutkiem nad chwilowością tego, co dobre i piękne. Szczęśliwe momenty w życiu postaci przybierają formę mitu, który stanowi punkt odniesienia i źródło niezaspokojonych tęsknot. Tytułową rdzę postrzegać można zatem jako symptom nieuchronnego rozkładu, przemijania rzeczy – i ludzi.


Twórczość Małeckiego śledzę od ładnych paru lat, począwszy od psychodelicznych „Dżozefa” i „W odbiciu”. Autor doskonali swój styl z powieści na powieść, wywołując u mnie autentyczny dreszcz estetycznej przyjemności podszytej potwornym smutkiem. Zawsze opisuje swoich bohaterów z ogromną wrażliwością i współczuciem dla ich błędów. Czym zachwycam się niezmiennie i wiernie. 

Komentarze