“Jest wojna. Widać jakieś pustkowie. W
ziemi – dwie dziury. W dziurach – dwaj żołnierze. Są wrogami”. Na wałbrzyskiej
scenie poruszająca przypowieść o wojnie, „Wróg” Davide’a Caliego i Serge’a
Blocha, zyskała swój teatralny wymiar dzięki adaptacji w reż. Bartosza
Kurowskiego.
Niewielki objętościowo
tekst – monolog żołnierza, który snuje rozważania na temat (bez)sensu wojny i
przeczuwa obecność siedzącego w pobliskim okopie „wroga”, został rozpisany na
cztery postaci. Obok żołnierza (Paweł Kuźma) na scenie pojawia się jego przeciwniczka
– „żołnierka” (Katarzyna Kłaczek) oaz dwójka przywódców-generałów (Kamil Król i
Paweł Pawlik) nieustannie zwaśnionych i odpowiedzialnych za wywołanie zbrojnego
konfliktu.
Owi generałowie
mają rysy komiczno-demoniczne. Spektakl otwiera scena ich żałosnego tańca-pantomimy
nad złoconą kostką, stanowiącą obiekt ich ekspansji i żądzy panowania. Obaj
ubrani są w czarno-białe stroje, przypominają raczej cyrkowych pajaców niż
poważnych wojskowych (noszą rozszerzane spodnie, ich mundury zdobią pompony,
jeden z nich nosi „napoleoński” kapelusz w czarne kropki). Głowy aktorów kryją
się pod dość przerażającymi maskami, wyglądającymi jak maszkarony o obrzmiałych
wargach i wielkich uszach. „Ogrywanie”
złotej kostki, którą przywódcy traktują jak najcenniejszy skarb, wzajemnie ją
sobie wyrywając, to prosta, a zarazem jedna z najlepszych scen przedstawienia.
Pod względem
scenograficzno-muzycznym trudno spektaklowi cokolwiek zarzucić (za scenografię
odpowiedzialna jest Klaudia Laszczyk, za muzykę – Grzegorz Mazoń). Dzięki subtelnemu
rysunkowi tła pogłębia się metaforyczny wymiar opowiadanej historii. Okopy zrobiono
z czarno-białych klocków, przypominających dziecięce zabawki. Stojąca w tyle
sceny klockowa wieża, rozkładana i podświetlana od wewnątrz, pozwala przemienić
całą scenę w pięknie rozgwieżdżone niebo. Intrygujące symbolicznie są kostiumy
żołnierzy, zszyte z czarnych i białych połówek: granica wojny przebiega zatem
nie tylko pomiędzy okopami, ale i we wnętrzu samych bohaterów. Żołnierze są
pawie identyczni – aktorzy zasłaniają sobie twarze pomysłowo animowanymi głowami
w złotych hełmach. Muzyka Mazonia jest raz patetyczna (nawiązuje nawet żartobliwie
do „Etiudy Rewolucyjnej” Chopina) raz delikatna, doskonale współgra z klimatem spektaklu.
Ograniczona
ilość materiału tekstowego sprawia, że poszczególne kwestie z literackiego pierwowzoru
powtarzane są kilkakrotnie, z różnym wydźwiękiem emocjonalnym. Wątpliwa wydaje
się jednak zasadność aż czterokrotnego powtórzenia treści wojennych instrukcji
(„Instrukcja tak opisuje wroga: trzeba go zabić, zanim zabije nas, ponieważ jest
okrutny i bezlitosny. Jeśli nas zabije, wymorduje też nasze rodziny. Ale to mu
nie wystarczy. Zabije też psy i inne zwierzęta, spali lasy, zatruje wodę. Wróg
nie jest człowiekiem”). Zwielokrotnienie bardzo mocnego przekazu zamiast wstrząsać,
osłabia jego oddziaływanie.
Żołnierze, choć różni
pod względem temperamentu (poddawani przez generałów próbom motyla i szczura,
czyli gotowości do walki i wytrzymałości mimo głodu i pragnienia reagują na nie
w skrajnie odmienny sposób) okazują się tak samo zagubieni i stęsknieni za rodzinnym
ciepłem. Ciekawym rozwiązaniem jest umieszczenie luster wewnątrz jaskrawoczerwonych
teczek z instrukcjami: każdy z bohaterów, spodziewając się ujrzeć wroga, widzi
samego siebie.
Dziwnie
niespójne z całością przedstawienia okazuje się zakończenie spektaklu.
Pojednani żołnierze przy dźwiękach muzyki w latynoskim klimacie wykrzykują ku
publiczności (i przeciw generałom) hasło „zgoda”. Tekst literacki proponuje finał
bardziej subtelny, otwarty (główny bohater wysyła do wroga list o natychmiastowym
zakończeniu wojny i czeka na jego reakcję) – w adaptacji dopowiedziano to, co
niedopowiedziane, wymieniając metaforę na dosłowność. Zastąpienie słowa „pokój”,
czyli naturalnej antytezy wojny, określeniem „zgoda” miało zapewne służyć
oswojeniu trudnego tematu przez dziecięcą wyobraźnię. Przyczyniło się jednak
przy tym do jego zbanalizowania, uproszczenia symboliki i potraktowania wojny w
kategoriach łatwej do rozwiązania sprzeczki. Osobiście ubolewam nad
nieobecnością w spektaklu arcyciekawego, scenicznie nośnego i dramatycznego
dylematu, który pojawił się w tekście („Może wojna już się skończyła. A może
wszyscy zginęli, a my jesteśmy ostatnimi żołnierzami i ten, który przeżyje,
wygra wojnę. Czasem myślę, że świata już nie ma”).
Wałbrzyski „Wróg”,
który jest spektaklem dyplomowym Bartosza Kurowskiego (PWST Wrocław) jest
poetycką opowieścią nie tylko o konflikcie zbrojnym, ale i kreowaniu wrogów za
pomocą piętnującego języka. Poruszająca i mądra historia Caliego i Blocha ożywa
na scenie w postaci wizualnie efektownej, choć dramaturgicznie nie do końca
spójnej. Przedstawienie, niewątpliwie warte uwagi, wprawiło mnie jednak w stan wewnętrznego
rozdarcia – między oczarowaniem a rozczarowaniem.
Wszystkie cytaty pochodzą z wydania: Davide Cali, Serge Bloch, Wróg,
przekł. Katarzyna Skalska, Poznań 2014.
Komentarze
Prześlij komentarz