Wałbrzyski Teatr Lalki I Aktora zamyka kolejny
udany sezon szalonym “Chodź na słówko” w reżyserii Jerzego Jana Połońskiego. Oparty
na dowcipnym tekście Maliny Prześlugi spektakl to prawdziwy lingwistyczny
kalambur, prosta, lecz przewrotna historyjka o kreacyjnych możliwościach języka,
nazywaniu rzeczy po imieniu i dziwności ciekawszej niż normalność.
Bohaterami przedstawienia są językowe (s)twory,
które są ucieleśnionymi słowami wypowiedzianymi przez dwuletnie dziecko. Kula
(Urszula Raczkowska) bardzo chciałaby być poprawnie wymówioną kurą, a Toperz
(Paweł Pawlik) – nietoperzem (albo przynajmniej tak-toperzem!). Ubrani w
oryginalne kostiumy Joanny Martyniuk (również autorki scenografii) aktorzy
poruszają się w małej przestrzeni białych parawanów ułożonych w ogromną
książkę, na której stronicach błąkają się pojedyncze, czarne literki. Kula i
Toperz są przyjaciółmi, toteż bardzo się wzajemnie wspierają – ich największym
pragnieniem jest upodobnienie się do innych, a własna unikatowość stanowi nie wzywanie,
a problem do rozwiązania. Bohaterowie, zagubieni we własnej tożsamości, będą
szukać pomocy u Języka Polskiego (ubrany w białe wdzianko Paweł Kuźma) i
Logopedy (zwanego po dziecięcemu „logopedem”).
Przedstawienie jest znakomitym przeglądem
językowych gier i gierek; ukazuje szerokie pola znaczeniowe słów, mówi też o
potrzebie dbania o poprawne wysławianie się. Uosobiony Język narzeka, że jest
wciąż kaleczony a w szkole traktowany…jak przedmiot; ubolewa nad powszechną skrótowością
komunikacji (która wcale nie jest „w porzo”!). Odsłania swoje bogactwo,
ofiarując Toperzowi również brzydkie słowo (lalkowy, czerwony stwór z
niebieskim językiem, pokryty pomarańczowymi naroślami) które okazuje się niekiedy
całkiem przydatne (drodzy rodzice, nie obawiajcie się - najbrzydszymi słowami,
które dzieciaki usłyszą ze sceny są m.in. „pryszcz” i „szczawiowa”).
Obok przeglądu językowych kuriozów i żartów spektakl
ukazuje swoje drugie dno. Podskórnie jest także opowieścią o inności i jej
oswajaniu. Kula i Toperz zmierzą się ze swoimi wyobrażeniami o przynależności
do idealizowanych grup „gatunkowych”, a dzięki nazwaniu na nowo odnajdą swoje
miejsce w świecie. Przedstawienie skupia się również na ukazaniu przyjaźni
dwójki odmieńców i ich wzajemnej troski, nawet za cenę rozwiania przyjemnych
złudzeń.
„Chodź na słówko” ogląda się z wielką
przyjemnością, slapstickowe gagi ścigają się tu z kunsztownym językowo żartem,
zrozumiałym dla młodego widza. Bohaterowie bawią się słowami, szukają ich
źródeł, eksplorują możliwości dźwięków, sepleniąc i przestawiając sylaby.
Prosta scenografia pozwala się skupić na tekście. Wykorzystana w scenie z
logopedą konwencja teatru cieni podkreśla słowną ulotność, a zarazem mozół
rzeźbienia w językowej materii. Akcja rozwija się dynamicznie aż do skocznej
piosenki finałowej ze świetną muzyką Marcina Partyki. Daję wam słowo, że do wałbrzyskich
lalek warto przyjść na słówko!
Komentarze
Prześlij komentarz