Najnowszy spektakl grupy teatralnej Trzecia Środa można by nazwać –
jakkolwiek karkołomnie by to nie brzmiało – retro-futurystycznym kryminałem.
Akcja w klimacie najlepszych dzieł Agathy Christie, wykorzystująca schemat
zagadki zamkniętego pokoju, rozgrywa się bowiem w jakimś „niebawem”, bliżej
nieokreślonej przyszłości.
Czas i przestrzeń mają zresztą charakter wyłącznie umowny. W pierwszej
scenie widzimy ósemkę bohaterów siedzących na krzesłach tworzących prostokąt.
Kiedy postaci zaczynają się poruszać, przemierzając niewielką przestrzeń
sceniczną, wykonując niezrozumiałe zrazu gesty i mijając się w różnych
konfiguracjach, głos z offu wyjaśnia, gdzie i dlaczego się znajdujemy. W owym „niebawem”
wzrost statusu materialnego wielu ludzi pozwolił na ponowne zatrudnianie
służby. Kamerdynerzy, gosposie, lokaje i pokojówki tworzą swego rodzaju
elitarną kastę; kandydaci na służących kończą specjalne kursy, nie muszą tym
samym brać udziału w wyścigu szczurów ani „kończyć fakultetów”. Zyskując
bezpieczną posadę, przypisywani są do domu, dla którego właścicieli pracują,
wyrzekając się własnej rodziny. Już od początku spektaklu na scenie obecny jest
niepokojący duch powieści Orwella czy „Opowieści podręcznej” Margaret Atwood.
Ośmioro służących poznajemy, gdy ginie ich pan. Domowa pielęgniarka
(Katarzyna Błahut) stwierdza otrucie. Jak w klasycznym kryminale jest trup – i jak
w „Morderstwie w Orient Expressie” czy „I nie było już nikogo” wszyscy są
podejrzani. Smaczku dodaje historii fakt, że ktokolwiek opuści pokój, uruchomi
alarm wzywający policję. Bohaterowie próbują zatem we własnym gronie znaleźć
mordercę.
Jak to w zamkniętym kręgu osób bywa, prędzej czy później dojdą do głosu
skrywane emocje i zatargi, wyjdą na światło dzienne dawne tajemnice i większe
lub mniejsze przewinienia. Każdy z bohaterów utrzymuje, że jest niewinny; w
miarę postępów akcji okazuje się, że każdy ma swoje za uszami. Rzeczywistość
przedstawiona kreowana jest słowem postaci – wszyscy próbują odtworzyć po
fragmencie prawdę o feralnym poranku w posiadłości, obrzucając się obelgami i
ferując wyroki. Ciekawym zabiegiem scenicznym jest pantomimiczne odtwarzanie fragmentów
przeszłych wydarzeń, ilustrujących opowieść. Te same sekwencje ruchów powtarzają
się zatem wielokrotnie, z niewielkimi modyfikacjami,
zależnymi od subiektywnego oglądu kolejnych bohaterów.
Spektakl solidnie stopniuje i podtrzymuje napięcie, powoli odsłania
powiązania między postaciami, przybierające formę nie tylko animozji, lecz także
ukrytych miłosnych związków. Służący atakują się nawzajem, w ich pełnych emocji
rozmowach dochodzą do głosu mniej lub bardziej wydumane uprzedzenia. W przewrotnym
i inteligentnym tekście Marcina Misiury społeczeństwo niedalekiej przyszłości
do złudzenia przypomina to współczesne (echa narodowych lęków – „wolę już
mordercę niż uchodźcę”).
Widać, że konstrukcja przedstawienia jest dobrze przemyślana, a drobne
całostki znaczeniowe składają się na spójny obraz. Napięcie buduje klimatyczna
muzyka Zbigniewa Burnata i gra świateł Kacpra Klimy. Z każdą kolejną premierą
aktorzy Trzeciej Środy grają z coraz większą swobodą i nonszalancją, oswoili
się już nieco ze sceną i choć niekiedy brakowało im w „Niewinach” odwagi dla
podkreślenia co soczystszych językowo tekstów, zasługują na uznanie. Na tle
całej grupy wyraźnie wybijają się kreacje Agaty Szakiel i Karoliny Skalskiej,
lecz pozostała szóstka wtóruje im dzielnie. Błyskotliwy tekst, dobry pomysł i
oryginalna realizacja sprawiają, że z pewnością warto zajrzeć na scenę Centrum
Inicjatyw Artystycznych, by rozwiązać kryminalną zagadkę. Najbliższa okazja –
już w lipcu.
Komentarze
Prześlij komentarz