Najnowszą powieść Małeckiego można by nazwać wielką elegią na nieobecność.
Być nieobecnym znaczy tu nie tylko umrzeć, odejść, porzucić, ale i być
zaginionym, chorym, nieświadomym, niepełnosprawnym. Podobnie jak w
"Dygocie" autor powraca do eksploracji motywu inności, postrzeganej
jako zagrożenie i niebezpieczeństwo tylko do momentu Spotkania. Powieść, której tytuł jest wyimkiem z haiku Basho ("Tą drogą / Nikt nie
idzie / Tego dzisiejszego wieczoru"), opowiada o spotkaniach, które
zmieniają życie. Olga, młoda kobieta, robi karierę w warszawskiej korporacji;
Igor, zafascynowany Japonią, jest naznaczony przez stratę starszego brata;
Klemens, zwany Dzikiem, to uzależniony od matki niepełnosprawny mężczyzna. Losy
tej trójki splatać się będą w mniej lub bardziej zaskakujących okolicznościach.
Szczegóły ich biografii warto odkryć samodzielnie, zwłaszcza że opowieść składa
się z pozornie niezależnych całostek narracyjnych, które razem tworzą spójną
mozaikę wątków.
Jak zwykle u tego autora zachwyca subtelność
i wrażliwość w opisywaniu postaci i ich tragedii, które wpisane są w każde bez
wyjątku istnienie. Opowieść pozwala dostrzec próżny trud dążenia do idealności
we własnym mniemaniu, gdyż siłą przyciągającą do siebie ludzi okazuje się
właśnie ich kruchość i niedoskonałość. Gdyby odczytać na nowo - i całkiem na
serio - słynny już i wielokrotnie eksploatowany w rozmaitych kontekstach
cytat z wiersza Jana Twardowskiego: "spieszmy się kochać ludzi, tak szybko
odchodzą", powieść okazałaby się jego trafną ilustracją. Małecki z ogromną
empatią i wyrozumiałością portretuje postaci, którym we własnych oczach wiele
brakuje, które przez lata wyrzucają sobie niewłaściwe słowa, reakcje,
zachowania.
Każdą książkę autora, począwszy od odkrytego
przed laty (i niedawno przeczytanego ponownie w poprawionej wersji)
"Dżozefa", czytam ze skurczonym melancholią sercem. Wysmakowane
językowo i ciekawe konstrukcyjnie powieści ukazują świat przepełniony smutkiem
i osobistymi tragediami - w tym świecie jednak wszyscy "połamani"
okazują się najpiękniejsi i tylko oni go zmieniają, zaczynając od siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz