O debiutanckiej powieści Żanny Słoniowskiej, "Domu z witrażem", pisałam niegdyś, posługując się kluczowymi kategoriami smutku i piękna. Druga książka autorki również przepełniona jest melancholią, tęsknotą za nieosiągalnym, urodą życia w najbardziej subtelnych jego przejawach.
Główny bohater, Dawid, jest uznanym pisarzem, pracuje nad kolejną powieścią. W leżącej na nienazwanej z imienia Wyspie rezydencji pisarskiej spotyka Muriel, koordynatorkę domu pracy twórczej, dojrzałą Brytyjkę, poznaną na jednej z literackich konferencji. Mężczyzna zafascynowany kobietą o "wybitnych ustach" i "zwinną jak rybka akwariowa", odkrywa piękno wyspy i konfrontuje się z własnymi marzeniami o życiu spełnionym i szczęśliwym.
Poznajemy także równoległy żywot Dawida, rodzinną rzeczywistość w Polsce, mieszkanie z żoną i małą córeczką. Pod wpływem znajomości z Muriel, bohater analizuje swoje dotychczasowe wybory, kardynalne błędy i nieprzemyślane decyzje. Przyjaźń i fascynacja pozwalają mu spojrzeć na życie z nowej perspektywy, nazywać emocje, zachwycać się światem i zadziwiać jego różnorodnością.
Powieść ujmuje przede wszystkim dbałością o językowy szczegół, nieoczywistością metafor, niecodziennymi zestawieniami słownymi. Jest w tej prozie ulotność i piękno poetyckiego zdumienia, a równocześnie psychologiczna wnikliwość. Słoniowska opisuje swoich bohaterów z ogromną wrażliwością i zrozumieniem. Bezimienna Wyspa funkcjonuje tu jako swego rodzaju utopia, sfera ideału, miejsce szczęśliwe, w którym postaci poprzez życie w jedności z rytmem natury i ludzkiej biologii, docierają do samego rdzenia bytu, widzą więcej i pojmują wszystko, co istotne.
Autorka ma nadzwyczajną umiejętność zgłębiania sfery emocjonalnej, nazywania przeżyć, które wymykają się rozumowemu oswojeniu. W opisywaniu uczuć daleka jest od sentymentalizmu, nie proponuje prostych rozwiązań. W główny nurt narracji wpleciona jest zachwycająca korespondencja bohaterów, odsłaniająca fragmenty ich wewnętrznego życia i intelektualnych odkryć.
Do interpretacji prozy Słoniowskiej smutek i piękno jako słowa-klucze okazują się wciąż trafne, choć niewystarczające. Jej smutek przejmuje bowiem do głębi, a piękno przyprawia o dreszcz wzruszenia i niepokoju.
Komentarze
Prześlij komentarz