Zośka Papużanka - "Przez"






Przez okno. Przez obiektyw. Przez czas.

Papużanka już kilkakrotnie dała się poznać jako melancholijna obserwatorka rzeczywistości i wnikliwa komentatorka trudnych do nazwania uczuć ("Szopka", "On", "Świat dla ciebie zrobiłem"). "Przez" jest historią opartą na pozornie prostym schemacie: mężczyzna podgląda kobietę. Ogląda zarazem mikrokosmos zamkniętego osiedla przez "obiektywne" oko obiektywu. Bezimienny On wynajmuje mieszkanie na miesiąc, by z wysokości czwartego piętra obserwować Ją i robić Jej zdjęcia. Wiemy, że coś ich łączyło - powoli, na postawie strzępków informacji i wspomnień dowiadujemy się co - i kiedy. Ich relacja rodzi się w powieściowym czasie rozumianym jako spirala wiecznego powrotu.

Opowieść o związku tych dwojga to historia o miłości pojmowanej jako projekt, podporządkowanie, wplecenie drugiej osoby we własny harmonogram, wymyślenie jej na nowo. Miłość wiąże się nierozerwalnie z pojęciem prawdy i czasu: "życie trzeba żyć powoli", a "jak się coś traci, to znaleźć nie można". Mowa w "Przez" o życiu, które rozmija się ze sztuką, o związku, w którym można nie usłyszeć się wzajemnie i inaczej rozumieć słowa, pomimo pojmowania miłości jako platońskiego ideału. 

Jak refren powraca też w powieści motyw obrony literatury, w której "nic się nie dzieje", pojawiają się sarkastyczne komentarze metaliterackie, pisane rzekomo z myślą o początkującym czytelniku (jak charakterystyka głównego bohatera czy obsesyjne wyjaśnianie niuansów fabuły). Papużanka, obok wrażliwego psychologicznie oka i ucha, pokazuje kunszt panowania nad literackim tworzywem, konstrukcją i samą materią słowa. Jej język cechuje ogromna czułość wobec szczegółu, postaci, barwy, przedmiotu. 

Świat przedstawiony oglądamy okiem fotografa, który z jednej strony dostrzega więcej niż inni i jest w stanie uchwycić ulotność chwili, z drugiej - ukrywa się za obiektywem. Bohater nazywa się przy tym artystą, więc nie tylko obserwuje, ale i kreuje rzeczywistość. Na ile jednak da się wymyślić własne życie i związek, by nie sprowadzić ukochanej do formy "rozmazanego obiektu"? Nazywanie świata za pomocą fotograficznych pojęć ma w sobie dziwną gorycz ("czułość to wartość, liczba, trzeba się nauczyć manipulować nią, żeby osiągnąć to, czego się chce"). Okiem bohatera obserwujemy z bezpiecznego dystansu barwne charaktery mieszkańców osiedla - pana "szlabanowego", "żonę Bułgara" czy "siostry Filifionki". Świat w miniaturze łatwo ogarnąć myślą, wtłoczyć w siatkę ogólnych pojęć - bohater nazywa, komentuje i interpretuje, a więc stwarza dla nas świat, w który (naiwnie?) wierzymy. 

Papużanka dyskretnie nawiązuje do "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta, jest w jej powieści smutek nieuchronności, głupich decyzji, nieprzemyślanych słów i straconych okazji. Czytając "Przez" można jednak doświadczyć czasu bardziej i głębiej, biorąc pod lupę ludzką banalność, małość, ale i ogromną tęsknotę za przynależnością. 


Karolina Lubczyńska

(okł. : marginesy.com.pl)

Komentarze