„Jaki ten świat jest wielki!" - reż. SKUTR (Martin Kukučka i Lukáš Trpišovský) - Wrocławski Teatr Lalek



 


Na styku żywiołu baśni i magii teatru może się narodzić niezwykłe piękno. Żywym tego dowodem jest spektakl „Jaki ten świat jest wielki!” w reżyserii duetu SKUTR (Martin Kukučka i Lukáš Trpišovský). Opowieść powstała z połączenia siedmiu baśni Andersena („Pasterka i kominiarczyk“, „Dziewczynka z zapałkami“, „Dzielny cynowy żołnierz”, „Nowe szaty cesarza“, „Choinka“, „Stara latarnia“ i „Stokrotka“ w nowym przekładzie Bogusławy Sochańskiej) okazała się zaskakująco spójna, a oświetlające się wzajemnie historie pozwoliły wybrzmieć mądremu przesłaniu: mimo cierpienia i śmierci miłość zawsze zwycięża, a każdy świt może stać się nowym początkiem.


Kompozycyjną i fabularną klamrę stanowi historia o Pasterce (Agata Kucińska) i Kominiarczyku (Grzegorz Mazoń), którzy z wysokości marmurowego kominka w tyle sceny oglądają świat, śledzą losy innych bohaterów. Zdarza im się jednak wkroczyć pomiędzy nich, ingerować w opowieść lub ją komentować. Granice między baśniami pozostają płynne. Dziewczynka z zapałkami (Anna Makowska-Kowalczyk) wciela się również w rolę wietrzyka rozmawiającego ze Starą Latarnią (Jolanta Góralczyk) i pełni rolę narratora w „Choince“. Kominiarczyk zaś stanie się także Słowikiem zakochanym w Stokrotce, a Stokrotka (Agata Chruściel) - Tancerką, w której kocha się Cynowy Żołnierz (Radosław Kasiukiewicz). Zmienność postaci i płynność narracji daje efekt swobodnej zabawy, lekkości i humoru, który pozwala wziąć w nawias nawet najbardziej dramatyczne epizody.


Udane połączenie poszczególnych baśni sprawia, że jedna zdaje się wynikać z drugiej, nie widać między nimi „szwów” czy przestojów dzięki jednoczesnym zaangażowaniu aktorów w role postaci i prowadzenie narracji. Znane wszystkim od wczesnego dzieciństwa opowieści składają się na melancholijną wizję świata, w którym miłość zmagać się musi z widmem cierpienia. Piękna, finałowa scena (której szczegółów nie zdradzę) jest pełna spokoju i nadziei. Co ważne, nawet rozmowa o śmierci okazuje się w spektaklu naturalna, pozbawiona grozy i lęku. 


Wydarzenia osadzone są w oryginalnej scenografii (której twórcą jest Martin Chocholoušek) - potężny kominek w tle i zdobione ściany wyglądają jak pokryte sadzą, wywołując efekt swoistej archaiczności. Ustawiona na scenie konstrukcja z drewnianych pali okazuje się ruchoma, a pojedyncze „pnie” przesuwane są po scenie przez aktorów. Ważną rolę pełni również światło: okrągłe lampki stojące na scenie, ogromny żyrandol, który będzie też funkcjonował jako oryginalna korona Cesarza czy świecący naszyjnik Starej Latarni. Na uwagę zasługują również efektowne kostiumy (których twórczynią jest Simona Rybáková) - wśród nich wełniana sukieneczka Pasterki, powyginany uniform Kominiarczyka czy delikatna sukienka Tancerki, która jest zarazem kwiatem Stokrotki. 


Dzięki świetnym (chciałoby się powiedzieć - jak zwykle!) aktorom sceniczne postacie mają  w sobie ogromny urok, swobodę i piękno. Każdy z nich ma swoje pięć minut; szczególnie efektownie prezentuje się Jolanta Góralczyk w słodko-gorzkim monologu Starej Latarni, Sławomir Przepiórka jako Cesarz, Anna Makowska-Kowalczyk jako Dziewczynka z Zapałkami. 


Spektakl chwyta za serce nowym ujęciem znanych historii, urokliwą kompozycją scen, ulotną melancholią i dyskretnym humorem. Co tu dużo mówić - można go oglądać z otwartą po dziecięcemu ze zdziwienia i zachwytu buzią. I ze wzruszeniem, które wywołuje magia tworzenia światów, za którą tak kochamy teatr. 

 

Karolina Lubczyńska 

 

(fot. Natalia Kabanow; ze strony WTL) 

Komentarze

Prześlij komentarz