Zośka Papużanka - "Żaden koniec"



Zawsze kiedy ukazuje się nowa powieść Papużanki, mam w sobie nastrój melancholijnego i radosnego oczekiwania - co tym razem obdarzona ogromną wrażliwością i poetycką wręcz blyskotliwoscią autorka opowie o życiu, śmierci, miłości i rodzinie. W "Żadnym końcu" uświadamia czytelnikowi, że czas nie istnieje, a liczą się tylko miłość i śmierć jako dwa bieguny, między którymi rozpięty jest ludzki żywot.


Centralną postacią powieści jest umierająca w prowadzonym przez zakonnice domu spokojnej starości babcia Krystyna. Co ciekawe, postać tę poznajemy właściwie przez pryzmat narracji jej dzieci i wnuków, oceniamy jej życie i postępowanie niejako pośrednio, z zewnątrz. Krystyna, która jako dziecko traci matkę, a potem zostaje zmuszona do poślubienia męża swojej przedwcześnie zmarłej siostry, jest kobietą naznaczoną złością i żalem, która odreagowuje własne nieszczęścia na dzieciach i wnukach, by w końcu umrzeć im "na złość". Nieporadnie i szaleńczo szuka miłości i ćwiczy się w śmierci, co staje się dla jej dzieci źródłem traumy. Wnuki, nieustannie przez nią porównywane, tropią rodzinne tajemnice, których wiele Krystyna zabierze ze sobą do grobu. Przesmutna jest wizja rodziny, w której każdy zmaga się z własnym niepokojem, nieakceptacją i goryczą. Papużanka potrafi jednak spojrzeć na bohaterów z podszytą czarnym humorem czułością i współczuciem.

Ogromnie cenię jej zdania o charakterze aforyzmów, ogólnych prawd o życiu i świecie, które trafiają w sedno i nazywają zjawiska pozornie nienazywalne.


Znakomite są literackie gry autorki z czytelnikiem, jak oddanie głosu "wszechwiedzącemu narratorowi po teatrologii" i metaliterackie komentarze (m.in.o tym, że każdy pisarz musi stworzyć własne wielkie dzieło o śmierci, nie mając na jej temat pojęcia). Papużanka ma świetne ucho do dialogu, sceny rozmów babci z zakonnicami to rewelacyjne obrazy starcia wzniosłości ze złośliwością.


Sam tytuł powieści okazuje się bardzo znaczący koniec jest "żaden" nie tylko dlatego, że czas nie istnieje i przemiana pokoleń to tak naprawdę współ-bycie; "żaden" to także synonim marności, miałkości, ulotności.


Cenię bardzo twórczość autorki, która towarzyszy mi od paru ładnych lat, począwszy od "Szopki", powieści "On" i "Świat dla ciebie zrobiłem". Jej wrażliwość, literacka samoświadomość i gry z tradycją budzą mój niezmienny podziw. "Żaden koniec" tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. 

Komentarze

Prześlij komentarz