Przerażająca, a zarazem fascynująca książka. Jej bohaterem jest Harold Gilles, pochodzący z Nowej Zelandii chirurg, który podczas I wojny światowej operował żołnierzy z obrażeniami twarzy. Wielka Wojna okazała się machiną do zabijania i okaleczania na niespotykaną dotąd skalę. Nowe typy broni powodowały masowe śmierci i potworne rany. Gilles, służąc najpierw w szpitalach frontowych, a następnie w Wielkiej Brytanii, był nowatorem i prekursorem wielu rozwiązań ratujacych życie i akceptowalny społecznie wygląd oszpeconych żołnierzy. Po wielu perturbacjach prowadził własny Szpital Królowej Marii w Sidcup, w którym młodzi chłopcy ze straszliwymi ranami mogli poczuć się jak w domu, zbudować swego rodzaju wspólnotę. Gilles był wyjątkową osobowością, o niezwykłej życzliwości dla pacjentów i personelu pomocniczego. Stworzył profesjonalne zespoły chirurgiczne, wspierane również przez dentystów, fotografów, rzeźbiarzy i asrtystów, które dniami i nocami pracowaly intensywnie, by przywrócić żołnierzom ich twarze.
Autorka przedstawia wojenne historie z ogromną werwą i pasją, którą znałam już z jej poprzedniej, równie znakomitej książki "Rzeźnicy i lekarze". Dzięki wykorzystaniu dzienników, listów i wspomnień żołnierzy i personelu medycznego, odmalowuje wiarygodny portret potwornych czasów. Z niemal dziennikarską wnikliwością śledzi przyczyny międzynarodowego konfliktu, przedstawiając przebieg zamachu na arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie. Przedstawia też mroczne obrazy z największych bitew, m.in. nad Sommą, pod Ypres czy bitwy jutlandzkiej. Oglądamy je oczyma bezpośrenich uczestników i świadków, co pozwala być tak blisko historii jak to tylko możliwe.
Książka jest nie tyle biografią Gillesa, co opowieścią o jego innowacyjnej pracy na tle historii o jego prekursorach i współpracownikach, o narodzinach chirurgii plastycznej jako oddzielnej i zasadnej dziedziny medycyny. Zawiera też wiele mikrohistorii jego pacjentów, tragicznych, ale i pełnych nadziei. W tomie umieszczono również wkładkę ze zdjęciami, dzięki której można się zapoznać z postępami operacji poszczególnych pacjentów. "Facemaker" to zatem nie tylko opowieść o strasznych czasach, ale i narracja o sile ludzkiego ducha i wytrwałości w niesieniu pomocy innym.
Komentarze
Prześlij komentarz