"Lady Makbet" - reż. Anna Wieczorek - Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu


Szekspirowski "Makbet" w odsłonie tragikomicznej i z feministycznym tłem? Pomysł szalony, acz oryginalny. Wałbrzyski spektakl "Lady Makbet" w reżyserii Anny Wieczorek z założenia miał oddać głos żonie głównego bohatera, traktowanej po macoszemu, stereotypowo demonicznej i popadającej w obłęd. Przedstawienie ożywia jednak tak wiele tropów interpretacyjnych, że tytułowa heroina wydaje się raczej szkicem postaci i szukaniem pomysłu na nią niż kobietą z krwi i kości.

 Wydaje się, że postawą kreacji tytułowej postaci jest poszukiwanie jej motywacji, które uwydatniają drzemiące w Lady Makbet skrajności. Mowa jest o pragnieniu władzy, o ambicji, ale i o zbrodni z miłości do męża czy nawet - bardzo altruistycznym pragnieniu zgładzenia tyrana, ciemiężącego poddanych. Kobieta, która już w pierwszej scenie spektaklu swą kobiecość nazywa grzechem, przedstawia się widzom zrazu jako przebiegła i okrutna, potem emocjonalnie rozchwiana, w końcu - zbuntowana wobec męskiego świata, który w oryginalnym dramacie Szekspira każe jej szybko zniknąć ze sceny. Mam wrażenie, że mimo wydobycia postaci kobiecej na pierwszy plan, brakuje jej konsekwencji, a momentami zbyt wiele w niej histeryczności.

Bardzo ciekawym pomysłem jest za to ukazanie trzech wiedźm jako męskich "wiedźmów", postaci bardzo groteskowych, przebiegle komicznych i wprowadzających lekkość i drwinę w podniosłe tony małżeńswa Makbetów. Ubawiłam się przednio zwłaszcza wyczynami Kamila Króla i Piotra Bublewicza. Wiedźmy wchodzą w dialog z bohaterami, ale i dyskutują między sobą, obśmiewając co się tylko da. W gruncie rzeczy spektakl bardzo by zyskał, gdyby karykaturalność i traktowanie świata z przymrużeniem oka przeniosło się i na głównych bohaterów. Połączenie żywiołu tragicznego z komicznym rodzi bowiem pewien dysonans poznawczy, trudno zachować powagę wobec dylematów głównej bohaterki, skoro regularnie się z nich drwi. 

Akcja spektaklu rozgrywa się w bardzo skromnych dekoracjach, z wykorzystaniem lalek przypominających antyczne posągi (popiersie Makbeta i potężna głowa Duncana osadzona na długim kiju). Sceny, w których pojawiają się lalki, miały dla mnie najmocniejszy przekaz - perełką w całym przedstawieniu jest dialog trzęsącego się Duncana z płaszczącym się przed nim Makbetem. Warto też zwrócić uwagę na niepokojące efekty muzyczne Piotra Michalczuka, które budują na scenie mroczny klimat.

Wałbrzyski teatr ma już sporo doświadczenia w nowych odczytaniach klasyki literatury. "Lady Makbet" budzi automatycznie skojarzenia z innym spektaklem tej sceny, "Ofelią i Ha". Mimo że po raz kolejny poszukuje się w Szekspirze "herstorii", wciąż mi tej silnej kobiecości za mało. I wciąż czekam na heroinę, która zatrzęsie sceną, świadoma siebie, swoich wyborów i ich konsekwencji. Mam nadzieję, że jesteśmy na dobrej drodze.

 



Komentarze