Strasznie lubię trafiać na książki, które przypominają mi, co jest najpiękniejsze w literaturze - dobrze opowiedziane historie. "Lekcje" McEwana to właściwie opowieść o jednym życiu na tle wielkiej historii i polityczno-społecznych przemian. Głównego bohatera, Rolanda Bainesa, poznajemy, gdy jako dorosły mężczyzna mierzy się ze zniknięciem żony i samotnym rodzicielstwem. Meandrująca między teraźniejszością a przeszłością narracja prowadzi nas do czasów jego dzieciństwa i młodości, do relacji z rodzicami i nauki w prywatnej szkole. Nastoletni okres życia Rolanda zostaje naznaczony przez niebezpieczny romans z nauczycielką muzyki, która pozostanie obecna w jego wspomnieniach do późnej starości. Czytelnik jest świadkiem dojrzewania bohatera, odkrywania rodzinnych tajemnic, romansów, zawodowych i rodzicielskich dylematów. W tle rozgrywa się historia od czasów II wojny światowej po epidemię koronawirusa. Roland jest bystrym i błyskotliwym komentatorem rzeczywistości, a zarazem pełnym głębokiego namysłu obserwatorem swojego "ja" i jego istnienia w świecie. Powieść nie ma spektakularnych zwrotów akcji, rozwija się powoli, stopniowo dawkując nam wiedzę o bohaterze i jego bliskich. Jest w prozie McEwana, po któreą sięgam od czasów "Pokuty" czy "Na plaży Chesil", wyrafinowana elegancja, spokój i umiejętność trafnego nazywania istoty rzeczy.
"Lekcje" są takim typem literackiego dania, nad którym warto spędzić trochę czasu, zatrzymać się i podelektować.
Powieść w przekładzie Andrzeja Szulca.
Komentarze
Prześlij komentarz