Czy
język ekonomii, biznesu i giełdy może służyć do mówienia
o...miłości? „Amor”, spektakl w reżyserii Theodorosa
Terzopoulosa, przedstawia groteskowy świat ludzkich relacji,
opisywanych w kategoriach kupna i sprzedaży, pogoni za sukcesem i
dbałości o jakość produktu.
Scenografia
w spektaklu jest umowna, ascetyczna. W poprzek sceny biegnie czarny,
długi podest, zakończony walcowatym „kojcem” przypominającym
rynnę. Scena oświetlana jest niespiesznie, kolejne elementy powoli
wyłaniają się z ciemności. Na podeście stoi ubrany w ciemny
garnitur, bosonogi mężczyzna z burzą włosów (Antonis
Myriagkos), w kojcu ukrywa się jasnowłosa, uśmiechnięta kobieta
(Aglaia Pappa). Na hasło kobiety: „Sprzedaj mnie!” mężczyzna
reaguje falującym, gęstym monologiem złożonym głównie z
liczebników recytowanych w wielu językach oraz ekonomicznych
pojęć. To jego strumień świadomości buduje nastrój
spektaklu, pełen niepokoju i niewyjaśnionego oczekiwania na
katastrofę.
Bohater
porusza się niczym marionetka w swych własnych rękach, jego dłonie
falują wciąż przed twarzą, niby poruszając się na niewidzialnym
liczydle czy klawiaturze komputera, formują jego ciało, stanowią
zagrożenie dla jego integralności. Mężczyzna wyznacza pole
semantyczne komunikacji z bohaterką, przywołuje słowa-klucze:
weź-daj, kup-sprzedaj, raty, zysk, produkt, sukces. Kobieta, której
wieczny uśmiech wydaje się coraz bardziej sztuczny i maskujący
dziwną rozpacz, bierze udział w jego grze i „wyprzedaje siebie”
w kunsztownym tańcu flamenco, podczas którego jej wybijające
rytm stopy pozostają uwięzione w „rynnie”. Jej powracająca
kwestia: „sprzedaj mnie” staje się beznadziejną próbą
nawiązania neutralnej rozmowy, prostego kontaktu.
Dwójka
bohaterów, uwięzionych w świecie, w którym nawet
wszelka emocjonalność opisywana jest w kategoriach produktu,
podlegającego wymianie handlowej, odczłowiecza się, funkcjonuje na
zasadzie lalkowych figur, o ograniczonym polu manewru. Finałowy
okrzyk: „Amor!” wyrażający niejako tęsknotę nie tyle za
miłością, co za wyzwoleniem ze sztuczności i uwikłania w
konwencjonalne zachowania, zestawiony został brutalnie z hasłem:
„nie ma wyjścia”.
Spektakl
został bardzo dobrze zagrany, a mimo powtarzalności scen, tekstów
i gestów, ma swoją wewnętrzną dynamikę. Za pomocą
prostych liczbowych określeń Myriagkos przekazuje cały wachlarz
emocji, bawiąc się brzmieniem słów i swobodnie je ze sobą
zestawiając. Szarżuje na granicy scenicznego obłędu, uzyskując
efekt groteskowego uwięzienia w roli. Pappa jest pewną siebie
kobietą, oscylującą między fałszywym szczęściem a rozpaczą,
odważną.
„Amor”
kreuje dość niepokojącą wizję świata, opartego na
międzyludzkich umowach, które – paradoksalnie –
uniemożliwiają zwykłą komunikację. Znakiem rozpoznawczym
Terzopoulosa jest umiejętne stopniowanie napięcia i utrzymywanie
uwagi widza, nawet jeśli jego ciekawość nie zostaje ostatecznie
zaspokojona. Spektakl jest swego rodzaju prowokacją, inspiracją do
rozmowy o kondycji współczesnego świata: od nas jednak
zależy, jaką terminologią w tej rozmowie się posłużymy.
Komentarze
Prześlij komentarz