Szekspirowskie „Burze” szaleją nad Wrocławiem. Po adaptacjach Krzysztofa
Garbaczewskiego (Teatr Polski) i Agaty Dudy-Gracz (Teatr Muzyczny Capitol)
nadszedł czas na „Burzę” w reżyserii Marka Zákostelecký’ego, skrojoną akuratnie na miarę
dziecięcej widowni. Dramat w wersji dla małych przybiera postać
kosmiczno-slapstickowej opowieści o miłości i przebaczeniu, w olśniewającej
wizualnie oprawie.
Potężny
Prospero (Igor Kujawski) jest tu panem nie tajemniczej wyspy, lecz odległej
planety Globe. Przeniesienie akcji w kontekst kosmiczny jest świadomym
nawiązaniem do filmów Karela Zemana, zwanego „czeskim
Méliès'em”. Całość sceny oprawiono w ramy rodem ze starego kina: ich granice
przekraczają jedynie czarodziej i służący mu Ariel (Grzegorz Mazoń). Sam
Prospero funkcjonuje na granicy przestrzeni teatralnej i metateatralnej –
kilkakrotnie wychodzi z roli, by objaśnić młodym widzom, kim są poszczególne
postaci i w jaki sposób są ze sobą powiązane. Jako narrator i mag o nadludzkich
mocach jest równocześnie reżyserem losów innych bohaterów: wprowadzeniem do
poszczególnych epizodów są działania Prospera na stojącej w rogu małej scence
stanowiącej idealne odwzorowanie dużej sceny. Zamontowana na wysokości scenki
kamera transmituje na żywo jego machinacje i podkreśla motyw jego potęgi (w
tyle sceny czarodziej przybiera ogromne rozmiary, niczym sprytny demiurg
manipulujący wydarzeniami).
Akcja dramatu została nieco okrojona i przystosowana do możliwości
poznawczych dziecka. „Burza” dla widza w wieku 6+ to przede wszystkim historia
o miłości Mirandy (Anna Makowska-Kowalczyk) i Ferdynanda (Radosław
Kasiukiewicz). Losy tej dwójki stanowią
rdzeń opowieści i stają się źródłem wielu komicznych sytuacji. Na dalszy plan
schodzi konflikt Prospera z bratem, Antoniem (Konrad Kujawski). Rysunek postaci
został również uproszczony wobec literackiego oryginału. Tragiczna postać
Kalibana (Sławomir Przepiórka) nazywana jest „potworkiem z tej planety”, przypominającym
połączenie dinozaurzego szkieletu z ósmym pasażerem Nostromo. Ariel zaś, u
Szekspira duch zwiewny, zuchwały i psotny, jest superbohaterem w czerwonych
trykotach z pelerynką i w czarnych gatkach. Kosmiczny wymiar świata
przedstawionego uprawomocnia też obecność robota-Ewy. Ewa – jak tłumaczy na
początku sam Prospero – nie ma żadnego wpływu na przebieg akcji, „ale na każdej
planecie musi być jakiś robot”.
Spektakl jest widowiskiem olśniewającym wizualnie i zadziwiającym
oryginalnością scenicznych rozwiązań. Wspomniane wyżej nawiązania do starego
kina pozwalają urokliwie zaprezentować opowieść o przeszłości Prospera: Miranda
siada tyłem do widowni przed wielkim ekranem, na którym Ariel wyświetla obrazy
z „planety Mediolan”, połączone z elementami teatru cieni. Połączenie sceny w
mikro- i makroskali pozwala na wprowadzenie kilku planów akcji i stworzenie
iluzji zmian rozmiarów przedmiotów i postaci. Dynamika postaci Ariela została
wzmocniona poprzez jej podwojenie (w tej roli Grzegorz Mazoń i Grzegorz
Borowski) – przemieszczanie się bohatera w przestrzeni wydaje się
niewiarygodnie błyskawiczne. Wyjątkową urodą odznacza się jedna z ostatnich
scen spektaklu – uwolnienie Ariela pośród gwiaździstego nieba.
Akcja przedstawienia, choć wartka, ma stały, chwilami monotonny rytm. Każdy
niemal epizod zapowiada pytanie Ariela: „co dalej, panie?” i kolejne polecenie Prospera.
Znacznie atrakcyjniejsza jest pierwsza część
spektaklu, skupiona na wątku romansowym (w czym wielka zasługa uroczo
nieśmiałych, skrępowanych i wdzięcznych aktorów – Anny Makowskiej-Kowalczyk i Radosława
Kasiukiewicza). Drugą część ratuje nieco groteskowy epizod z Kalibanem (świetna
rola Sławomira Przepiórki). Morał historii o przebaczeniu, które czyni wolnym, choć
jak najbardziej ważny i szlachetny, wydaje się nie do końca konsekwentny i
przystający do całości opowieści.
„Burza” na scenie Wrocławskiego Teatru Lalek stanowi, po „Czarodziejskim flecie”,
kolejną próbę oswojenia młodego widza z klasycznymi dziełami dramatu i opery.
Choć upraszcza oryginalną historię, pozbawiając ją przy tym tragizmu i intensywnych
emocji, wprowadza dziecko w klimat wielkiego teatru. Czy maluchy świetnie bawiące
się na Szekspirze w wersji komediowej staną się widzami jego „dorosłych” adaptacji
– czas pokaże.
(fot. wroclaw.pl)
Komentarze
Prześlij komentarz