W książkach Janusza Korczaka
powracającym wciąż motywem jest prawo dziecka do samostanowienia, budowania
własnej tożsamości, zabierania głosu w opozycji do świata dorosłych. „Król
Maciuś Pierwszy” Teatru Banialuka, w reżyserii Konrada Dworakowskiego, wydobywa
z jego powieści właśnie ten uniwersalny motyw dziecięcej osobności, zagubienia
i zgubnego uwikłania w mechanizmy władzy.
Piękny,
przepełniony melancholią i liryczny spektakl, rozpoczyna (podobnie jak powieść)
scena śmierci ojca Maciusia. Chłopiec (Mateusz Barta) klęczy przy katafalku
pokrytym czarną płachtą, uwieńczoną królewską koroną. Za postumentem pojawiają
się postaci ubrane w ziemiście szarobrązowe kombinezony; będą towarzyszyć
Maciusiowi w pierwszej części przedstawienia niby cienie i organizować
przestrzeń wokół niego za pomocą przestawiania prostopadłościennych platform.
Owe puste w środku klocki przybierają przeróżne funkcje: stają się wanną,
wysokim tronem, miejscem schronienia, wojennym okopem. Prostota scenografii
Mariki Wojciechowskiej pozwala na kreację pojemnych znaczeniowo obrazów,
sygnalizujących dziecięcą samotność, opuszczenie i zagubienie w nowym,
nieznanym, budzącym grozę świecie królewskiego panowania.
Szczególnie
znamienna jest w pierwszych chwilach przedstawienia scena koronacji Maciusia.
Postaci w kombinezonach umieszczają nad nim ogromną, metalową koronę, której
bohater nie jest w stanie udźwignąć. Symbol władzy staje się zatem groźną pułapką
(przypomina wielkie wnyki) narzędziem tortur, nieprzekraczalnym „płotem”, zza
którego nie ma wyjścia. W momencie
największej żałoby po stracie ojca i nagłym, niechcianym odziedziczeniu władzy
bohater słyszy piosenkę z budzącym nadzieję tekstem: „dasz sobie radę, choć
jesteś sam” (liryczna, nastrojowa, niekiedy budząca niepokój muzyka Piotra
Klimka jest wspaniałym dopełnieniem sugestywnych obrazów i ruchu scenicznego).
W pierwszej części przedstawienia pada niewiele słów – kilkakrotnie słyszymy
jednak nieśmiały dziecięcy głos (Franek Ignatowski) wyrażający wątpliwości
Maciusia („Czy jestem już królem? Czy jestem duży czy mały? Czy jest ktoś, kto
zamieni znaki zapytania na kropki?”) i opowiadający o jego zagubieniu, poczuciu
opuszczenia i izolacji (mówi o wciąż zamkniętych oknach komnaty, które chronią
małego króla przed zarazkami i …ludźmi; o prześladującym go w snach obrazie
ścian z powietrza, których nie da się zburzyć). Bohater „ucieka na wojnę lub do
ludożerców”, by uniknąć samotnej zabawy w dom.
Powieściowe
epizody wojny i spotkania z królem ludożerców streszczono w kilku mocnych
emocjonalnie obrazach. Klimat bitewny oddaje krwawoczerwone światło i
rytmiczna, przypominająca serię wystrzałów muzyka; Maciuś i postaci w
kombinezonach turlają się wzdłuż sceny, wpadając do imitujących okopy
prostopadłościanów. Wojna ukazana została jako kosmiczna ekspansja – w tle
wyświetlany jest obraz czerwonej planety, Maciuś nosi biały skafander. W
spotkaniu z ludożercami znakomicie ukazano efekt obcości, zetknięcia się z
Innym: dzicy noszą ogromne maski, zakrywające połowę ciała aktorów. Niezwykle
oryginalnie przedstawiono również motyw kukły Maciusia, którą ministrowie
obwożą po kraju pod nieobecność małego króla – na scenę wprowadzono animowaną
za pomocą długich kijów lalkę, mechanicznie poruszającego się androida.
W drugiej części
spektaklu Maciuś odnajduje własny głos, buntuje się przeciw swojej roli („Nie
będę już królem, przepraszam”). Podejmuje starcie z grupą ministrów, ukazanych
jako dość przerażające postaci w czarnych strojach, uwieńczonych małymi
czaszkami ze świecącymi oczodołami. Mały król wchodzi w interakcję z
publicznością, „konsultując” prodziecięce reformy z młodymi widzami. Zaprasza
również siedzące na widowni dzieciaki do wspólnego malowania scenicznego świata
– na tylnej ścianie zaczynają się wówczas pojawiać barwne plamy. Optymistyczna
wizja dziecięcego panowania i poprawy jakości życia zostaje przełamana przez
groźbę kolejnej wojny: wiszące z tyłu maski ożywają dzięki skierowanym na nie
projekcjom video.
Spektakl
zachwycająco łączy metaforę z konkretem, ukazując proces dojrzewania bohatera
(dziecięcy głos z offu staje się w końcu głosem męskim, zadającym pytanie: „czy
już jestem duży i mam zawsze rację?”). Subtelności dziecięcej psychologii,
przede wszystkim motyw żałoby, opuszczenia i oswajania nieznanego świata
dorosłych, zostały objaśnione w języku sugestywnych obrazów, przemawiających do
wrażliwości widza i otwierających wiele dróg interpretacji. Znakomicie
skomponowany ruch sceniczny od początku do końca pozwala podtrzymać napięcie i
skupienie uwagi widza. „Król Maciuś Pierwszy” Teatru Banialuka, opierając się
na powieści Korczaka, opowiada uniwersalną historię o mechanizmach władzy,
niechcianej odpowiedzialności i trudnym procesie dorastania.
https://www.youtube.com/watch?v=PNzG-A23PGo
Konrad Dworakowski, duma! A recenzja jest tak pysznie obrazowa, że już nawet ten link youtube'owy nie był potrzebny.
OdpowiedzUsuń