"The game of time" (Hiszpania) - 12. Międzynarodowy Festiwal Teatru Lalek i Animacji Filmowych Dla Dorosłych „Lalka też Człowiek”
Spektakl “The game of time” Davida
Zuazoli jest efektem wyjątkowego procesu artystycznego, który trwał przez
ostatnie trzy lata. Artysta zaprosił do współpracy siedmiu reżyserów z różnych
krańców świata (w tym dyrektora festiwalu „Lalka też człowiek”, Marka b.
Chodaczyńskiego). Na przedstawienie składa się siedem siedmiominutowych
historii, które w finale łączą się w spójną opowieść o niesamowitej potędze
lalkarstwa.
Zuazola jest
„narratorem” mikrohistoryjek i animatorem wykonanych przez siebie lalek. Każda
opowieść otrzymuje na malutkiej scenie (za którą kryje się artysta) własną
scenografię i oświetlenie. Pomiędzy poszczególnymi epizodami aktor przygotowuje
kolejne rekwizyty przy ściemnionym świetle i przy dźwiękach własnych kompozycji
muzycznych.
Historie okazuję
się bardzo pojemne pod względem znaczeniowym. Są zabawne i melancholijne,
chwilami wręcz groteskowe. Sama estetyka lalek i scenografii przypomina nieco
filmy Tima Burtona. Każda narracja
zaczyna się od jednego hasła, które słyszymy z głośników wykrzykiwane przez
dziecięcy tłum. Zrazu można się tylko domyślać, że owe słowa-klucze są
oceniającymi etykietkami, którymi grupa rówieśników opatruje jednego z kolegów.
Na malutkiej
scenie oglądamy kolejno historie Stracha
Na Wróble, Śmierci, Prawdziwej Syreny („Freak”) Robaka, Wampira i Ufoludka
(„Alien”). Każda z narracji jest spójna, ma swój punkt kulminacyjny i moment
zaskoczenia. Humor (bardzo często czarny) łączy się w nich z melancholią,
smutkiem i rozpaczą, wywołując u widza sprzeczne emocje. Bohaterem ostatniej
historii okazuje się Lalkarz, w którego roli występuje sam Zuazola.
Finałowy epizod
łączy poprzednie w całość, pozwala na nie spojrzeć z zupełnie nowej, bardziej
gorzkiej perspektywy. Lalkarz to chłopiec, który doświadczał szkolnej przemocy
i odczuł na własnej skórze moc prostych słów, które potrafią głęboko ranić. Nazwy
poszczególnych bohaterów zastosowane w opresywnej sytuacji przerażająco
poszerzają swój zakres znaczeniowy (co bardzo dobrze widać w przypadku
angielskich określeń „alien, „freak” czy „worm”).
Lalkarz ulega na
naszych oczach rozdwojeniu, gdy aktor prezentuje lalkę stanowiącą jego idealną
kopię, stojącą za identyczną małą sceną. Owa podwójność pięknie obrazuje
ucieczkę w świat sztuki przed okrucieństwem rzeczywistości, użycie opowiadania
historii za pomocą lalki jako broni przeciw długotrwałej przemocy.
„ The game of
time” z początku wydaje się spektaklem stricte rozrywkowym, mającym na celu
ukazanie różnorodności form animacyjnych. Ujęcie mikronarracji w szerszą,
niejako pozateatralną ramę, czyni z niego bardzo mocne doświadczenie. Z którego
zamiast z uśmiechem na twarzy, wychodzi się solidnie wstrząśniętym.
Musisz mnie kiedyś zabrać na te Lalki.
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
OdpowiedzUsuń