"Jestem
inny, podobny do innych, lecz inny" – śpiewa (prawie)
siedmioletni Odd w jednej ze scen zachwycającego spektaklu w
reżyserii Przemysława Jaszczaka. "Odd i Luna" na
podstawie książek Lisy Aisato pięknie i w sposób zrozumiały dla
młodego widza mówi właśnie o inności, lęku i samotności oraz o
tym, że bycie "dziwnym" nie musi wykluczać z
wartościowych relacji.
Na przedstawienie składają się dwie niezależnie poprowadzone
historie dwojga "odmieńców". Odd (Michał Szostak) jest
nadmiernie ostrożny i boi się zabaw z innymi dziećmi, gdyż nie
chce uszkodzić kruchej ("jak ciasto" i "jak miłość")
głowy, która jest...jajkiem. Chłopiec mieszka z nadopiekuńczą
matką (kurzo opierzona Aneta Głuch-Klucznik) która, chcąc chronić
go przed światem, wciąż roztacza przed nim wizje potencjalnych
zagrożeń ("świat to zło"). Luna (Agata Kucińska) ma
ciemną skórę i wstydzi się jej. Spędza całe dnie w samotności,
wymyślając mniej lub bardziej wiarygodne dolegliwości, by nie
musieć wychodzić do ludzi (podobnie jak przerażonego społecznymi
interakcjami Odda, boli ją nawet włos i rzęsa).
Dwójka bohaterów wylewa swoje żale tylko przed wyrozumiałym
Księżycem, który "patrzy z góry, a jednak nie ocenia".
Każdy z nich przeżywa swoja godzinę próby – jej stawką jest
porzucenie własnej strefy komfortu i nawiązanie przyjacielskiej
relacji: Odd poznaje szaloną, łażącą po drzewach ryzykantkę –
Gunn (olśniewająca Anna Makowska-Kowalczyk); Luna – mówiącą w
przedziwnym języku tajemniczą Rybę (przeuroczy Grzegorz Borowski).
Opowieść ujęta w baśniowe ramy autentycznie bawi i uczy młodego
widza, jak ważna jest akceptacja czyjejś odmienności. Relacja Odda
i Gunn pokazuje, że warto oswajać własne lęki przez robienie
czegoś razem (Gunn szanuje nadostrożność Odda i proponuje mu
bezpieczne aktywności – scena ich wspólnego tańca jest wprost
bajeczna!). Wędrówka Luny i Ryby przekonuje zaś, że mimo barier
komunikacyjnych można znaleźc wspólny język, a wyjście z domu
może zakończyć się niezapomnianą przygodą. Bohaterowie od
początku budzą sympatię i współczucie. Odd, zrazu wycofany,
bierny i zalękniony, poznaje wartość poświęcenia i podejmowania
ryzyka. Luna przekracza granicę bezpieczeństwa czterech ścian, by
pomóc przyjacielowi odnaleźć dom. Odtwórcy głównych ról, czyli
Michał Szostak i Agata Kucińska, są dziecięco otwarci, budują
pozytywny wizerunek postaci, rozbrajająco szczerych i wzruszająco
zabawnych.
Każda część historii jest dopieszczona scenograficzno-plastycznie
(autorką scenografii, kostiumów i lalek jest Zuzanna Srebrna).
Sceny z Oddem "pomalowano" na niebiesko, z Luną – na
czerwono (bohaterowie noszą stroje w tych właśnie barwach;
podobnie ma się rzecz z wszelkimi rekwizytami, począwszy od małych
łóżeczek i stoliczków po rowerki). Harmonię kolorów przełamuje
– a zarazem dopełnia – żywioł jaskrawożółtej Gunn (chyba
nieprzypadkowo trójkę postaci skojarzono z triadą barw
podstawowych, z których powstają inne kolory?).
Bardzo pomysłowy i atrakcyjny wizualnie jest sam rysunek postaci.
Chudziutkie laleczki przymocowane do tułowia aktorów zyskują ich
twarze i dłonie. Wiotkie nóżki są animowane przez drugiego,
ubranego na czarno aktora, ukrytego za przesuwanymi platformami,
dzielącymi przestrzeń sceniczną na kilka planów. Przejścia
między scenami są bardzo płynne – towarzyszą im projekcje
Agnieszki Waszczeniuk i muzyka Tomasza Lewandowskiego. W tle
wyrastają na przemian domy i drzewa, a poboczne postaci (jak rodzice
Luny) są widmowo obecne na scenie dzięki wykorzystaniu techniki
teatru cieni. Dylematy małych bohaterów kilkakrotnie ujęte są w
formę melodyjnych piosenek (do tekstów Konrada Dworakowskiego, z
muzyką Piotra Klimka) w klimacie pogodnej melancholii.
Finałowa scena spaja dwie oddzielne historie w całość; szczęśliwe
zakończenie jest naturalną konsekwencją działań bohaterów,
okupione ich osobistym wysiłkiem w dążeniu do (samo)akceptacji.
Proste narracje są psychologicznie wiarygodne, a dylematy Odda i
Luny – prawdziwe i uniwersalne. Piękny, efektownie skomponowany
spektakl, w który włożono kawał serca, jest wspaniałym
widowiskiem, na które warto było we wrocławskich Lalkach czekać.
Wszystkim twórcom – za wszelką radość i wzruszenia, jakich
dostarczają – niżej podpisana kłania się nisko.
(fot. Karol Krukowski, z materiałów Wrocławskiego Teatru Lalek)
Komentarze
Prześlij komentarz