Lize Spit - "Szpadel"


Potworna książka. Strasznie przeczołgała mnie emocjonalnie. Fabuła z pogranicza thrillera psychologicznego i opowieści o dojrzewaniu, które za nic nie chce się skojarzyć z wiekiem niewinności...

Eva, Pim i Laurens mieszkają w małej flamandzkiej wsi i przyjaźnią się od dzieciństwa. Pewnego lata wymyślona przez Evę zagadka posłuży chłopcom do wciągania najładniejszych dziewcząt w dziwną grę, w której stawką są pieniądze lub wyzwania. Zaczyna się duszny seans upokorzeń, który doprowadzi do tragedii i położy kres przyjaźni trójki bohaterów. 

Wydarzenia z przeszłości poznajemy z perspektywy dorosłej Evy, która po latach wraca do rodzinnej wsi. Prawdę o dziecięcym okrucieństwie i bezwzględności poznajemy niespiesznie, teraźniejszość wdziera się we wspomnienie o traumatycznym "kiedyś". "Szpadel" jest opowieścią o rodzinnych niedostatkach uczucia, nieodpowiedzialnych dorosłych i brutalnych fantazjach dorastających dzieciaków. Wciąż powracająca fraza "tamto lato" buduje nastrój niespokojnego oczekiwania i grozy (trochę potrwa, zanim się dowiemy, do czego posłużył tytułowy szpadel...). 

Spit, debiutantka, ma styl szorstki i szczery, pozbawiony zbędnych ozdobników. Nazywa po imieniu trudne emocje, zaburzenia i lęki. Wywołała u mnie autentyczny ból istnienia, niepokój i przerażenie ludzką wyobraźnią w wyrządzaniu fizycznych i psychicznych krzywd. Jej proza jest świetnie skonstruowana, napięcie dawkowane oszczędnie, lecz bardzo konsekwentnie. A zakończenie pozostawiło mnie z poczuciem bezradności, krzywdy i ze złamanym sercem. Książka bardzo dobra. Choć naprawdę piekielnie bolesna. 

Komentarze

Prześlij komentarz