Helen Russell - "Nie ma mowy!"


Nie ustaję w poszukiwaniach literatury pozytywnej, która nie tylko przedstawiałaby optymistyczne historie, ale i była (przynajmniej w miarę) dobrze napisana. "Nie ma mowy!" nie jest to może powieść najwyższych lotów, ale historia bardzo przyjemna, zabawna, a przy okazji niegłupia. Alice i Melissa są siostrami, lecz skrajnie się od siebie różnią. Alice jest superprofesjonalną dentystką, pracoholiczką, mamą dwójki dzieci, "panią idealną". Melissa ma nadwagę, nosi polar, hoduje psy i jest fanką brytyjskiej rodziny królewskiej. Kobiety straciły kontakt przed laty, po śmierci matki. Aby odbudować relacje, wyruszają wspólnie na...obóz Wikingów. Pośród dziczy w towarzystwie kilku innych kobiet uczą się zdobywać pożywienie, wykuwać broń i budować łodzie. Można się domyślić, że w trudnych warunkach oddalenia od cywilizacji i niechcianej pierwotności, dawno skrywane urazy dojdą do głosu, a pomiędzy kobietami wyniknie sporo (zabawnych - i nie tylko) animozji. Jeśli dodać do tego idealną parę prowadzących szkolenie Wikingów, w towarzyskim tyglu będzie mocno wrzało. 
Prosta, wesoła, inteligentna historia o tym, że relacje międzyludzkie są w życiu najważniejsze, że warto czasem odpuścić w imię większego dobra. Ciekawie odmalowane zostały  (skrajnie różne) kobiece postaci i ich kuriozalne reakcje na życie w stylu hygge. Wesoła historia i psychologia kobiet w lekkim tonie. 

Komentarze