Prozę Nunez ogromnie cenię za subtelność, wrażliwość, elegancką prostotę połączoną z wielką przenikliwością. Autorka blyskotliwie i trafnie potrafi nazywać uczucia swoich bohaterów, jedną sceną lub zdaniem spuentować ważny problem. Ma w sobie pewną dyskretność kojarzącą się z pokorą i otwartością na to, co ma do powiedzenia drugi człowiek.
"Dla Rouenny" to właściwie historia jednego życia, oglądanego (czy może raczej słuchanego) przez narratorkę. Rouenna Zycinski, która niespodziewanie nawiązuje kontakt z narratorką, okazuje się jej sąsiadką z dzieciństwa na Staten Island. Podczas wielu spotkań kobiet tytułową bohaterka opowiada o swojej przeszłości, przede wszystkim o pracy pielęgniarki podczas wojny w Wietnamie. Z jej historii wyłania się niekonwencjonalny obraz wojny widzianej od "zaplecza", cierpienia młodych chłopaków i bezsensownej przemocy, ale i wielkiej solidarności, empatii, braterstwa (i siostrzeństwa). Rouenna, której dzieciństwo było naznaczone przemocą, paradoksalnie wspomina Wietnam jako najlepszy etap swojego życia. Jej historia jest wpleciona w intymną historię narratorki o życiu w Nowym Jorku, pracy akademickiej, rozstaniu z długoletnim partnerem. Kobiety przyglądają się sobie wzajemnie i istnieją w dialogu pełnym otwartości i zrozumienia. W tle mamy gorzką historię o weteranach wojennych, których nikt nie słucha i nie rozumie, o traumach i stresie pourazowym.
Niewielka objętościowo książka jak zwykle u Nunez zawiera ogrom treści, komentarzy do rzeczywistości i prób jej zrozumienia. Powieść przejmująca, ważna i błyskotliwa. Ogromne dzięki wydawnictwu Pauza i autorce przekładu, Dobromile Jankowskiej.
Fajny blog. Pewnie bardzo szybko wrócę na ten blog.
OdpowiedzUsuń