
Bardzo lubię spektakle dla dzieci, w których od razu widać wyjątkową "dziecięcość" - rozumiem ją jako nieskrępowaną wyobraźnię, swobodną zabawę, bycie tu i teraz oraz absurdalny humor. "Olbrzyyym" w reżyserii Karoliny Maciejaszek (wg tekstu Philippe'a Dorina) ma w sobie to wszystko - i wiele więcej. To pogodna, a zarazem nieco mroczna baśń o oswajaniu lęku przed nieznanym, o radosnej eksploracji świata i bezsensie przemocy.
Fabuła jest prosta - trójka dzieci (rewelacyjni Marta Kwiek,Tomasz Maśląkowski i Mateusz Zilbert) zamiast spać, opowiada sobie straszną historię o wygłodniałym Olbrzymie stojącym u bram miasta, który czyha na bezbronne dzieciaki. Mała dziewczynka, która nie ma rodziców, i na którą "nikt nie czeka", sama wchodzi w interakcję z potworem i zostaje przez niego pożarta. Co ciekawe, nie doznaje żadnego uszczerbku, a w ciele Olbrzyma odkrywa ciepły i łagodny świat, który zaczyna ochoczo zwiedzać. Na ratunek dziewczynce przybywają myśliwi - ale dziecko wcale nie chce być uratowane!
Przemyślny i groteskowy tekst Dorina funkcjonuje w niby spontanicznych dialogach między bohaterami, którzy kolejno dopowiadają dalszy ciąg historii. Szczególnie wyraźnie widać, w jak odmienny sposób chłopcy i dziewczynki odbierają i kształtują rzeczywistość. Chłopcy mają w sobie mnóstwo werwy, chcą chronić świat i ludzi, ale w sposób agresywny. Dziewczynka walczy o to,by łagodzić konflikty, wprowadzać pokój, dbać o interesy wszystkich - łącznie z Olbrzymem, uważanym za wroga. Figura Olbrzyma to swego rodzaju metafora Innego, który budzi irracjonalny lęk. Dziewczynka, zwiedzając uniwersum jego ciała, uświadamia sobie,że potwór jest zdolny do bardzo ludzkich uczuć, łez i snów. I to ostatecznie myśliwi siejący grozę i śmierć okażą się tymi, których naprawdę trzeba się obawiać.
Spektakl z oryginalną, a zarazem bardzo prostą, scenografią Marty Kodeniec, jest serią przepięknie skomponowanych, symbolicznych obrazów. Scenę okrywają białe poduszki, w tle poduszkowa ściana otwiera się raz za razem, ukazując wielkie oczy i zęby potwora. Zmiany miejsc akcji (od mózgu Olbrzyma, po jezioro jego łez, a w końcu migoczące czerwono serce) podkreśla gra świateł i cieni. Dialogom towarzyszą łatwo wpadające w ucho piosenki (na czele z przezabawną kołysanką "Śpij, śpij,mały olbrzymku", którą nucę sobie pod nosem do dzisiaj) do muzyki Mateusza Czarnowskiego. Największym atutem przedstawienia są z pewnością aktorzy, pełni zapału, spontaniczności, groteskowi, a zarazem wzruszający.
"Olbrzyyym" to kolejna produkcja WTL, która w piękny i mądry sposób opowiada o ważnych sprawach, o których wciąż warto rozmawiać. Po reakcjach widowni wnioskuję,że i dzieci, i dorośli, są pod jego wielkim wrażeniem. A sama ucieszyłam się jak dziecko i po dorosłemu podumałam. Idźcie, i zabierzcie dzieciaki (7+).
Komentarze
Prześlij komentarz