Cudowną
i pożyteczną właściwością baśni jest zdolność przekładu
dorosłego świata na system pojęć zrozumiałych dla umysłu i
wrażliwości dziecka. „Yemaya – Królowa mórz” w
reżyserii Martyny Majewskiej, wg tekstu Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk opowiada o wielkich i małych ludzkich tragediach
właśnie poprzez rozpisaną na wieloznaczne symbole baśń o
magicznej, podwodnej krainie, do której trafia Omar, chłopiec
uciekający z kraju naznaczonego przez wojnę.
Mały
bohater (Agata Kucińska) jest dzieckiem o wielkiej wyobraźni,
rozmawiającym z kwiatami i kamieniami, za co karcony jest przez
racjonalnego ojca. Pewnego dnia do jego rodzinnego miasta dociera
wojna, która sprawia, że domy kładą się, jakby były
senne, a dobrze znany świat przestaje istnieć. Nowa sytuacja zmusza
Omara i jego tatę do podjęcia wędrówki przez morze w
poszukiwaniu lepszego losu. Fabularnych podstaw historii trudno nie
skojarzyć z obecną sytuacją geopolityczną: wojną w Syrii i falą
uchodźców. „Yemaya” ma jednak wydźwięk bardziej
uniwersalny: Omar opuszcza bezpieczną, oswojoną przestrzeń
dzieciństwa, przeżywa stratę i rusza w nieznane, przechodząc
przyspieszony kurs dorosłości.
Podczas
przeprawy przez Morze Zmartwień, w którym kłębią się
czarne myśli uciekinierów, Omar wpada do wody i trafia do
barwnej krainy Królowej Mórz, gdzie odnaleźć można
spokój, zabawę i radość. Na dworze Yemai, wśród
której poddanych znajdują się rozśpiewany Rekin Gogo,
melancholijna Manta i przedziwny, zbudowany z kolorowych molekuł
Hugo, znajdują schronienie również ocaleni z umarłego
miasta Omara groteskowo dosłowni bohaterowie: Kawał Ziemi, Balkon i
Kwiaty. Ojciec chłopca cierpliwie czeka na syna na brzegu morza,
Yemaya zaś, w której Omar budzi uczucia niemal macierzyńskie,
pragnie zatrzymać go w swoim świecie.
Historia
Omara opowiedziana została za pomocą środków niezwykle
efektownych plastycznie i muzycznie. Wspaniała scenografia Anny
Haudek łączy poetyckość z geometrycznym konkretem: mieszkańcy
podwodnej krainy poruszają się po białych, podświetlanych
platformach, umieszczone pod sufitem białe sznureczki-diody falują
nad naszymi głowami niczym senne ukwiały. Groźnym pięknem
zachwyca szczególnie scena burzy z falującą czarną płachtą,
na której tle Yemaya, niczym morska bogini, wznosi ręce ku
niebu. Podniosły, a zarazem liryczny nastrój przestawienia
buduje bardzo filmowa muzyka Dawida Majewskiego, a przede wszystkim
wielogłosowy śpiew aktorów i chórzystów.
Największym
atutem spektaklu jest bez wątpienia aktorstwo. Marta Kwiek jako
Yemaya, wydająca tajemnicze, niby delfinie dźwięki, prezentuje
nadzwyczajne możliwości wokalne (zwłaszcza w scenie śpiewnej
rozmowy z Sercem Oceanu). Jej Królowa Mórz to silna,
władcza kobieta, niepozbawiona jednak wrażliwości i naznaczona
smutkiem niespełnionej matki. Rekin Gogo w wykonaniu Grzegorza
Mazonia jest uosobieniem drapieżności, postacią niezwykle
dynamiczną, siejącą grozę. Sławomir Przepiórkaw roli
Śpiewających Molekuł znów udowodnił, że do stworzenia
dobrej roli wystarczy mu pakiet min i nieartykułowanych dźwięków.
Zachwyca również Agata Kucińska w roli Omara, uroczo
dziecięca, rozmarzona i zadziorna.
Prowadzona
od olśnienia do olśnienia narracja traci jednak chwilami rozpęd.
Najsłabiej wypadają na tle całości sceny, w których
pojawiają się Balkon, Kwiaty i Kawał Ziemi: dosłowność bierze
wówczas górę nad poetyckim symbolem, a wieloznaczność
niebezpiecznie ociera się o banał. Rozwój relacji między
bohaterami potraktowano nieco pobieżnie: ginie gdzieś ciekawy motyw
wewnętrznego rozdarcia Królowej, która ukrywa przed
Omarem fakt, że ojciec oczekuje go na brzegu morza, a szybkie
rozwiązanie konfliktu osłabia jego dramatyzm. Spektakl bardzo
mądrze i z pokorą podchodzi jednak do tematu stereotypowego
postrzegania inności. Kiedy Omar zostaje skonfrontowany ze złem,
jakie czynią ludzie, nie chce się utożsamiać ze swoim
„gatunkiem”, a mieszkańcom podwodnej krainy obiecuje, że
postara się uczynić świat lepszym. Z bardzo dobrego tekstu
Sikorskiej-Miszczuk zostają w pamięci trafne, wręcz aforystyczne
myśli (jak ta, która tłumaczy wojnę przez wędrowanie
żywych po ścieżkach umarłych).
„Yemaya
– Królowa Mórz” to piękne, baśniowe widowisko.
Mimo pewnych niekonsekwencji fabularno-inscenizacyjnych jest przede
wszystkim ciekawą historią, konfrontującą młodego widza z
trudnymi tematami, inspirującą do dyskusji o stracie i lęku,
oswajaniu Innego i zaczynaniu wciąż od nowa.
Komentarze
Prześlij komentarz